6.09.2015

EPILOG

OSTATNIO:
"- Justin.. - szepnęłam drżącym głosem. 
       Odsunął się ode mnie, wpatrując w moje oczy, podczas gdy jego, były zaszklone. Cholera..
- Ja.. Odzyskałam wspomnienia, pamiętam wszystko."



Justin:
      Nigdy, cholera nigdy bym nie pomyślał, że wszystko ułoży się w taki sposób. Byłem pewien, że nasze wspólne chwile więcej do niej nie powrócą. W sumie już pogodziłem się z tym, że straciłem ją na zawsze. Ból i smutek nie znikały, ale naprawdę nie miałem już nadziei, że jeszcze jakkolwiek się do niej zbliżę. Odkręciłem głowę, gdzie ujrzałem Caroline, która znajdowała się tak blisko mnie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, znów. Bałem się, że za moment się obudzę i wszystko zniknie. Ona znów nie będzie moja i będzie przede mną uciekać. 
      Wiedziałem, że gdybym ponownie musiał przechodzić przez coś takiego, nie przeżyłbym tego. Moje serce nie wytrzymałoby. To byłoby za wiele. Patrzyłem na kobietę mojego życia, siedzącą nieopodal mnie, która trzymała mojego syna na kolanach. Z początku myślałem, że nie złapią wspólnej więzi, ale mały ją ubóstwia. Pokochał ją tak, jak ja kocham ją codziennie na nowo. Mimo, że minęło zaledwie kilka dni od momentu, gdy Caroline wszystko sobie przypomniała, mam wrażenie, jakby to stało się przed chwilą. 
       Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, uśmiechnąłem się szeroko na dźwięk jej śmiechu i gaworzenia Jaxona. To był tak cudowny widok, że cudem powstrzymałem się od wybuchnięcia, tyle, że sam nie wiem czym. Płaczem, szlochem, czy może radością? Dwie najważniejsze osoby na całym świecie były tuż obok i nigdzie się nie wybierały.
- No mały, ale masz mocne kopy, tymi małymi nóżkami. - uniosła go lekko, sadzając sobie na udach i pocałowała go w główkę.
       Przysiadłem się tuż obok niej, objąłem ramieniem i pocałowałem w policzek. Chciałem być jak najbliżej przez każdą pieprzoną sekundę. Zbyt wiele już straciłem czasu, zbyt wiele go zmarnowałem, żyjąc bez niej. To zawrotne, jak bardzo wszystko się zmieniło. Ćpanie, kobiety, imprezy, kumple. To wszystko całkiem straciło wartość. Nie zrobiłbym tego Jaxonowi. Zasługuje na to, by moja partnerka mogła go wspólnie ze mną wychować. Nikt nigdy nie zastąpi mu matki, ale uczynię wszystko co w mojej mocy, by był szczęśliwy, by nigdy nie zaznał cierpienia. Moje maleństwo. Pogłaskałem syna po główce i cmoknąłem w powietrzu, gdy przeniósł na mnie swój wzrok. 
- Grace! - zawołałem moją gospodynię.
- Słucham? - po chwili wyszła z kuchni i zbliżała się do nas powoli. 
- Weźmiesz Jaxona? Musimy pojechać w jedno miejsce.
- Oczywiście, już biorę tego małego szkraba, z przyjemnością! - ujęła mojego syna od Caroline i unosiła go z każdym swoim krokiem nieco w górę, co bardzo mu się podobało.
- Gdzie musimy pojechać, Justin?
- Niespodzianka. - serce waliło mi już teraz, gdy myślałem o tym, co zamierzam dzisiaj zrobić.
      Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła i uderzyła lekko w ramie swoją małą piąstką. Zaczęła się śmiać, po czym zakryła usta dłonią.
- Dobrze wiesz, że nie cierpię niespodzianek!
- Jak dobrze pamiętasz, wychodzą mi one doskonale. - puściłem jej oczko i chwyciłem za dłoń, wstając.
- Nie jestem przygotowana.. - chwyciła za skrawek swojej białej bluzki w cienkie, czarne paski i pociągnęła, wydymając usta.
- Wyglądasz pięknie. - złączyłem na chwilę nasze usta, co oczywiście odwzajemniła.
- Jesteś wariatem.
- Dlatego mnie pokochałaś. - zaśmiałem się pod nosem i otworzyłem przed nią drzwi.
       Zeszliśmy do garażu schodami, rezygnując z windy. Chwilę później wsiedliśmy do mojego czarnego BMW, tym razem mniejszego. Ruszyłem z piskiem opon, co i mnie trochę wgniotło w fotel. Caroline pokręciła głową i patrzyła przez okno. Włączyłem się do ruchu, mijając wszystkich sobotnich kierowców. Podziwiali moje auto i kobietę, którą wiozłem, a ja byłem dumny, że to wszystko należy do mnie. 
      Spojrzałem na Care, która w tym samym momencie spojrzała na mnie. Byłem pewien, że ją kocham. Tylko ją, na zawsze. Nigdy nie przestanę, nie zrezygnuję z miłości mojego życia, bo byłbym kompletnym idiotą. Pogładziłem nieśmiało jej policzek. Przymknęła swoje powieki, rozkoszując się moim dotykiem. Była taka piękna i delikatna. Byłem cholernym szczęściarzem. Modliłem się w duchu, by nie odrzuciła mnie i mojej miłości. Byśmy odbudowali to wszystko i dzielili się naszą miłością. 
       Dojeżdżając do świateł, które pokazywały kolor czerwony, zatrzymałem auto. Sięgnąłem do kieszeni, z której wyjąłem czarną przepaskę. 
- Chodź tu, kochanie. Zawiąże ci oczy, żebyś nie podglądała.
- Co?! Zwariowałeś!
- Niespodzianka, to niespodzianka, nie dyskutuj! - zaśmiałem się.
      Po chwili wahania nachyliła się w moją stronę, a ja wsunąłem jej przepaskę, która trzymała się na jej gęstych, ciemnych włosach. Pocałowałem ją szybko i ruszyłem przed siebie. Nie czekało na nas dużo drogi, a ja niemiłosiernie się stresowałem. 


Caroline:
      Nie widziałam nic, absolutna ciemność. Zżerała mnie ciekawość, gdzie Justin mnie zabiera i co to takiego jest, że zasłonił mi oczy. Coś podpowiadało mi, że to wielka sprawa, coś naprawdę niesamowitego. Byłam pewna, że chce odbudować między nami to wszystko, co wspólnie popsuliśmy przez ostatni czas. 

      Trudno było mi o tym mówić. Odkąd odzyskałam pamięć, wszystko jest inaczej. Codziennie widzę Justina i jego syna. Jaxon jest cudowny. Pokochałam go, jak własne dziecko. Poznałam historię jego matki, która szantażowała Justina, dlatego ten wywinął numer z kradzieżą moich firmowych pieniędzy. Wszystko ułożyło się w logiczną całość. Mimo wszystko współczułam mu tego wszystkiego, co spotkało go w życiu. Matka jego dziecka nie żyje, syn walczył o życie, a w dodatku ja miałam wypadek i odtrąciłam go, będąc nieświadomą tego, iż byłam jedyną osobą, od której chciał wsparcia. Było mi wstyd, ale przecież nie mogłam się obwiniać. Był dla mnie obcym człowiekiem, gdy pojawił się w mojej sali. Żałuję, że tak się stało. Ale nic straconego, tak?
      Lekarz powiedział, że powrót pamięci spowodowany jest tym, że ponownie przeżyłam traumatyczną sytuację, nie mały szok. Dlatego, że było to nie pierwszy raz, a w obu sytuacjach pomógł mi Justin, jakby był moim wybawcą. 
- Zaraz będziemy, przestań się tak kręcić. - pocieszył mnie.
- Nie niecierpliwie się, myślałam po prostu o ostatnim czasie. - odwróciłam głowę w jego kierunku, choć i tak go przecież nie widziałam.
- Zwariowany, co? - zaśmiał się. Tak za tym tęskniłam. 
- Owszem. Jestem ciekawa co jeszcze mnie czeka. 
- Zaraz się dowiesz. Uprzedzę cię, że nie przepowiadam ci spokojnego życia, bez szaleństw, mała. - pogładził dłonią moje udo, na co zadrżałam. Tęskniłam też za jego ciałem, dotykiem i bliskością. Za całym nim.
- Zaczynam się bać, Bieber. - klepnęłam zewnętrzną część jego dłoni. 
      Po krótkiej chwili, usłyszałam skrzyp czegoś dużego, jakby bramy, co by się zgadzało, bo auto zatrzymało się, a chwilę potem ruszyło. Gdy usłyszałam, jak Justin gasi silnik, byłam pewna, że jesteśmy już na miejscu. Byłam podekscytowana, muszę to przyznać.
- Zapraszam, kochanie. - otworzył drzwi z mojej strony i podał dłoń, którą mocno ścisnęłam. Musiał prowadzić mnie jak niewidomą. 
- Mogę już to zdjąć? - jęknęłam. - Justin, prooszę!
- Jeszcze chwilę, skarbie. Co czujesz? - stanął za mną.
      Zaczęłam intensywnie, ale delikatnie wdychać powietrze i rozróżniać zapachy. Wtopiłam się w otoczenie i dopiero teraz zorientowałam się, jak musi być pięknie wokół mnie. Słyszałam szelest liści, delikatny powiew wiatru i ćwierkanie ptaków. Byłam pewna, że na około nas jest dużo wysokich drzew i innych krzewów oraz kwiatów.
- Słysze ptaki, szelest liści, szum wiatru... Czuję świeży zapach, czuję kwiaty, roślinność.. Pięknie tu musi być. Jeszcze gdzieś w tle słyszę szum wody! O mój Boże, Justin..
- Tak jest. - szepnął. 
      Splótł nasze palce i przytulił mnie, kładąc głowę w zagłębieniu mojego obojczyka. Poczułam perfumy Bossa, które wprost ubóstwiałam. W mieszance z zapachem Justina, tworzyły najpiękniejszą woń na świecie, którą mogłabym wdychać całą wieczność. Nagle poczułam jego dłonie po obu stronach moich policzków. Delikatnie zsunął mi przepaskę, a moim oczom ukazał się wielki, przepiękny dom
      Miał białe ściany z jasno brązowymi ramami w oknach, drzwiami i innymi drobiazgami. Ciemny dach i wielkie okna z jednej strony, które pewnie robiły za najmniejszą ścianę w danym pomieszczeniu. Wokół domu było sporo drzew, podjazd był szeroki, widziałam podwójny garaż, dwa piętra, wszędzie kwiaty. Z daleka zobaczyłam horyzont wody. Jezioro. 
- Justin, to najpiękniejszy dom, jaki widziałam. To jest najpiękniejsze miejsce w jakim byłam. - powiedziałam na jednym wydechu. 
- Podoba ci się. - skomentował. - To świetnie. Wejdźmy do środka.
       Justin nagle poderwał mnie z ziemi, niosąc jak pannę młodą przez próg drzwi, które były uchylone. Wnętrze było nowoczesne, urządzone głównie w trzech kolorach: biel, granat i beż. Wszędzie skóra i szkło. Tu było tak pięknie, że brak mi było słów. Nie mogłam przestać podziwiać. Wielki salon połączony z jadalnią, mała sypialnia z podwójnym łóżkiem i toaletką, przestrzenna kuchnia z najlepszym wyposażeniem, a zaraz przy niej schody na górę, piękne, zakręcane ze złotą balustradą. Ciekawe, czy to było prawdziwe złoto. 
- No śmiało. - kiwnął głową w kierunku schodów.
      Nie zastanawiając się długo, udałam się na górę, skąd mogłam podziwiać parter, przez niewiarygodnie wysoki sufit. Niemal mogłam dotknąć kryształowego, ogromnego żyrandola. Na górze były trzy sypialnie i spora łazienka. Pierwsza była bardzo delikatna, jasno-kremowa z wyjściem na balkon. Druga była dziecięca, stało tam nieduże łóżeczko, dużo zabawek. Ostatnia sypialnia była najpiękniejsza. Ściany były w kolorze jasnego beżu, meble wykonane z jasnego drewna, puszysty dywan, osobna garderoba i łazienka. Ośmieliłam się wejść do środka, ostrożnie stając w ogromnym oknie, które było wyższe niż Justin. Widok był oszałamiający. Jezioro, dalej las, pomost. Niech mnie ktoś uszczypnie, bo nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Odwróciłam się twarzą do Justina, a w oczy rzuciło mi się zdjęcie, oprawione w białą ramkę, stojące na komodzie. Przedstawiało nas. Obejmował mnie, a na mojej twarzy gościł szeroki uśmiech. Zaraz obok tego zdjęcia, stało zdjęcie Jaxona z jego przybraną babcią - matką zastępczą Justina. To mogło oznaczać tylko i wyłącznie jedno. 
- To nie możliwe.. - szepnęłam. - Nie zrobiłeś tego.
- Owszem, zrobiłem, dla nas. 
      W moich oczach natychmiast pojawiły się łzy, których nawet nie miałam zamiaru powstrzymywać. To wszystko wydawało mi się snem. Jakby było nierealne. Rzuciłam mu się na szyję, mocno go tuląc. Wplątałam dłoń w jego włosy, składając pocałunek na jego ustach.
- To jeszcze nie wszystko, mała. 
      Odsunął się ode mnie, otwierając drzwi balkonowe. Nakazał mi wsłuchać się dobrze i powiedzieć, co słyszę. Wytężyłam słuch i po kilkunastu sekundach usłyszałam rżenie. Rozszerzyłam oczy i zagryzłam wargi.
- To zbyt piękne.
- Chodź, zobaczysz je. 
      Zeszliśmy na dół, podczas gdy cały czas roniłam łzy. Wyszliśmy drzwiami tarasowymi, które mieściły się tuż za kominkiem w salonie. Wkroczyliśmy na żwirową ścieżkę i skierowaliśmy się w stronę dużej, prostokątnej budowli. W miarę zbliżania się do niej i spaceru wśród drzew, czułam zapach koni. Piękny zapach zadbanych i czystych koni. Gdy zanurzyliśmy się w środku, przeżyłam kolejny szok. 

"Podeszliśmy do boksu, w którym znajdował się koń o pięknym jasno brązowym kolorze w białe łaty. Był cudowny, smukły, ale też pięknie wyrzeźbiony i czysty. Zarżał głośno, na co się wzdrygnęłam. 
- To Cavaliere, z włoskiego "rycerz". - zaczął Jack. - Ten koń uratował życie małej dziewczynki, która tonęła. Nie pytajcie jak, ponieważ zupełnie nie wiem. Jest bardzo spokojny i lubi, gdy się go głaska. Dlatego wybrałem go dla pani, Caroline. - uśmiechnął się. 
- Jest przepiękny. - byłam taka podekscytowana.
- A to Shaman. - poklepał czarnego konia, równie pięknego z krótką grzywą, wyrzeźbionego, czystego. Miał coś w sobie. Jego czarne, błyszczące oczy hipnotyzowały."


- Cavaliere i Shaman. Kupiłeś je?!
- Tak, są nasze, jak i to wszystko, co dzisiaj zobaczyłaś, Caroline.
- Ja nie mogę w to uwierzyć! Dlaczego to wszystko zrobiłeś?! To musiało kosztować fortunę!
- Pieniądze nie grają tutaj roli, Care. Zrobiłem to dla nas. - chwycił moją dłoń i skierował nas do wyjścia. Ponownie pokonaliśmy żwirową dróżkę, kawałek pośród drzew, a później Justin zmienił kurs i znaleźliśmy się na pomoście. - Kocham cię. - zatrzymał się na jego końcu. - Kocham cię najmocniej na świecie i zrobiłem to, by zacząć od nowa. Nowe miejsce, nowy dom, rodzina, nowi my. Wszystko chcę odbudować, chcę żyć z tobą do końca moich dni. 
- Justin.. - wiatr delikatnie rozwiewał mi włosy, które wpadały mi na buzie. Ujął kosmyki z dwóch stron i założył mi za uszy. - To tak cholernie piękne.. Nikt nigdy nie zrobił niczego podobnego dla mnie. Chcesz tutaj ze mną zamieszkać?
- Tak, chcę mieszkać tutaj z tobą i Jaxonem. Chcę mieć was jak najbliżej siebie. Wiem, że godnie będziesz stała u jego boku, jako matka i wychowasz go, jak swoje własne dziecko. Jestem tego pewien, bo wiem w jakiej cudownej osobie się zakochałem. - pocałował mnie w czoło. - Musisz tylko chcieć, to jest twoja decyzja, skarbie. Jestem gotowy poświęcić dla ciebie wszystko. Wiem, że zawsze marzyłaś o takim domu, o spokoju, o harmonii i rodzinie w komplecie. Chciałbym, byś dała mi kolejne dziecko, pragnę mieć owoc naszej miłości i patrzeć na niego codziennie. 
     Nie mogłam powstrzymać łez, płakałam jak dziecko. Moim oczom ukazały się kajaki, rowery wodne, a także spora, biała łódź, to będzie lepsze określenie. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć, jakich obrotów to wszystko nabrało. Byłam tak cholernie szczęśliwa, ale też przestraszona.
- Nie wiem czy dam radę. Też cię kocham, bardzo mocno i jestem pod ogromnym wrażeniem tego wszystkiego. To wszystko tak nagle się zmieniło, dopiero co wracam do mojego prawdziwego życia i nie chcę cię..
- Jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam. - przerwał mi. - Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, ale nie będę do niczego cię zmuszał, Caroline. Będę czekał tyle, ile będzie trzeba. Kupiłem go dla nas, nie dla siebie.
      Wszystko we mnie buzowało. Mój ukochany, mój jedyny. Chce ze mną zamieszkać, chce ze mną żyć, jest zdecydowany. Nie chce go ranić swoim niezdecydowaniem. Nie chcę go nigdy więcej krzywdzić. Nie będę go zwodzić. Dlaczego na siłę próbuję zagłuszyć swoje serce? Nie mogę zmarnować takiej szansy, nie mogę odtrącać mojej miłości.
- Już wystarczająco czekałeś. - szepnęłam. - Zamieszkajmy tu, Justin. Razem. - splotłam nasze dłonie i dotknęłam jego warg swoimi. 
       Szybko przerwał nasz pocałunek i ze strachem w oczach powoli ugiął kolano. Klęczał przede mną i trzymał moją dłoń. Na jego twarzy gościł mglisty uśmiech. Staliśmy na pomoście, na którym Justin zamierzał wyznać mi swoją miłość. Byłam sparaliżowana.
- Caroline Braun, jedyna kobieto w moim życiu, pragnę do końca moich dni troszczyć się o ciebie, kochać cię całym sobą, dawać ci szczęście, wsparcie, dbać o ciebie, szanować i rozumieć. W zdrowiu i w chorobie, chcę byś zawsze była obok mnie i spełniła moje największe marzenie, czyli dała mi swoją obecność. Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi i zostaniesz moją żoną, zgadzając się na to wszystko? - Justin wyciągnął małe pudełeczko z tylnej kieszeni swoich w miarę luźnych spodni i otworzył je przede mną.
       Pierścionek był przepiękny. Miał duży diament i był srebrny. Nigdy nie widziałam czegoś równie pięknego. Nie myślałam zbyt wiele.
- Tak, Justin. Tak!
      Chłopak poderwał się z ziemi, wsunął pierścionek na mój palec i przywarł ustami do moich warg. Pocałunek był namiętny, zażarty, przepełniony miłością. Nigdy mnie tak nie całował. Tak bardzo go pragnęłam. Nasze języki toczyły walkę, nie mogąc odnaleźć wspólnego rytmu. Ścisnął dłonią mój pośladek, a drugą trzymał na moich lędźwiach. Ja mierzwiłam jego włosy i obejmowałam jego kark. Było mi cudownie. 
- Mając ciebie, mam wszystko. - szepnął w moje usta. - Kocham cię, tak bardzo cię kocham, pani Bieber. - uśmiechnął się, na co i ja ukazałam swoje zęby w szczerym uśmiechu.
      Objął mnie ramionami tak ścisło, jakby chciał ochronić mnie przed całym światem, jakby bał się, że zaraz zniknę. Te słowa z jego ust, brzmiały jak świętość. Chciałam być u jego boku już na zawsze. 
- Brawo! - usłyszeliśmy, na raz odwracając głowy w kierunku tarasu.
      Stali tam nasi najbliżsi. Rozpoczynając od syna Justina, na rękach jego matki zastępczej, po moją przyjaciółkę Alice i jej faceta, Grace, Michaela, Patrica, moich znajomych z firmy, z firmy Justina i kilku innych znajomych. Nie posiadałam się ze szczęścia. Złapaliśmy się za ręce i podeszliśmy do nich wszystkich, którzy zaczęli nam gratulować. Wiedzieli o wszystkim. Justin o wszystko zadbał. 
- Ta oto kobieta - Justin porwał mnie znów na ręce - wkrótce zostanie moją żoną! 
       Okręcił się ze mną wokół własnej osi, a ja śmiałam się wniebogłosy. W końcu postawił mnie na ziemię, gdy rozległy się oklaski naszych przyjaciół. Przywarł do mnie ustami, całując mnie delikatnie ale z uczuciem. Wziął na ręce Jaxona od swojej mamy, która mnie przytuliła i pogładził mnie po policzku.
- Na zawsze, skarbie. 
- Na zawsze. - spojrzałam w jego ciemne oczy, w których widziałam wszystko, co było mi potrzebne do życia. 


______________________________________
Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali do końca "Incomplete"
To FF zdecydowanie było moim największym sukcesem. Dziękuję za ponad 60k wyświetleń <3

Dziękuję też za szczere opinie, ktorych było naprawdę dużo, niestety z czasem zabrakło mi motywacji i energii płynącej od was, więc dlatego zakończyłam wcześniej niż planowałam.

Dziękuję, że miałam dla kogo pisać.
Dziękuję Justinowi, że jest <3 


zapraszam na nowe FF z Justinem --> devilgame

16 komentarzy:

  1. O mój Boże *_* końcówka taka cudowna.. Aż się popłakałam xD byłam z tobą od pierwszego rozdziału.. Nie wierzę, że to już koniec :( mam nadzieję, że nie zakończysz na tym ff :) życzę weny i pozdrawiam kochanie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Co by tutaj napisać...? Cieszę się, że po tych wszystkich łzach bohaterów, kłótniach i dramatach wszytsko zakończyło się happy endem. Czytałam to ff od samego początku i przeżywałam je tak jakby było częścią mojego życia. Gratuluję ci wytrwałości! Dziękuję za te wspaniałe chwile i życzę ci wszystkiego najlepszego! Oczywiście będę czytać także twoje nowe ff. Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. @biebspurplestar6 września 2015 06:42

    Szczerze? Zabrakło mi słów. Jeszcze chyba nigdy nie ryczałam tak bardzo jak dzieje się to w tej chwili! Ten epilog jest bardziej jak cudowny... To ff jest ogromnym sukcesem i możesz być z niego bardzo dumna. Smutno mi że to już koniec, jednak nic nie może trwać wiecznie a to zakończenie spełnia wszystkie moje oczekiwania! Naprawdę nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć... Dziękuję ci z całego serca za napisanie czegoś tak wspaniałego i poświęcenie nam wszystkim tyle czasu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda,że przestajesz pisać te ff, bo bardzo saię do niego przyzwyczaiłam i trudno będzi mi o nim zapomnieć, ale ja nie mam nic do gadanie. Super rozdział i blog...
    @arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże cudowne zakończenie <3 Takie wzruszające i romantyczne. Chciałabym kiedyś spotkać takie mężczyznę, jak Justin z drugiej części tego opowiadania, który walczy o to, co kocha. Szkoda, że to już koniec, bo naprawdę pokochałam tą historię. Życzę ci dalszych sukcesów w innych historiach :) Pozdrawiam i życzę wielu wspaniałych pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski epilog i ogólnie całe fanfiction :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wierze że to koniec. Mega historia. Masz talent i mega piszesz. Życzę dalszych sukcesów. Mam nadzieję że kiedyś dodasz jakiś bonusik do tego ff. Dziękuje że mogłam przeczytać te ff. Kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Mimo, że skończyło się to tak wcześnie jest to piękne zakończenie :)
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu....to jest niesamowitr! To byl najpiekniejszy rozdzial w calym opowiadabiu ktore bylo cudowne! Dziekuje ci za wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezu, prawdziwa, romantyczna i wspaniała historia <3 Zakochałam się w tym i popłakałam na sam koniec. Dziękuję Ci za każdy rozdział, za każdą przygodą, z jaką mogłam się spotkać czytając to opowiadanie. Justin i Care w końcu moga być razem, mogą na spokojnie prowadzić swoje życie i kochać się aż do śmierci. Jestem pod ogromnym wrażeniem, że też wytrwałaś z nami tyle czasu dając nam tak piękną historię.
    Uwielbiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  11. Chciałam ci podziękować za to opowiadanie, które było cudowne (nie tylko ja tak uważam więc to prawda :D) Uwielbiam tą historię jak również i ciebie za to że ją napisałaś, jesteś świetna! To było naprawdę niesamowite...

    OdpowiedzUsuń
  12. Omg to bylo cuuudwne *-* od gory do dolu i wgl awww uwielbiam to a ta koncowka mmm*_____* dziekuje ci z calego serca za to ff na prawde pokochalam to mam nadzieje ze stworzysz cos jeszcze i dasz mi znac bo uwielbiam jak piszesz *-* ily skarbie @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  13. takiego zakończenia właśnie oczekiwałam!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak pięknie opisanego zakończenia jeszcze nie czytałam, a uwierz przeczytałam wiele opowiadań. Masz ogromny talent. ❤

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Twoje opowiadanie zostało nominowane do głosowania na blog roku 2015. :* Powodzenia http://fanfictions-for-you01.blogspot.com/2016/01/blog-roku-2015.html

    OdpowiedzUsuń