"- Wpadnę po ciebie wieczorem. - szepnąłem. - Zaczniemy od nowa?
Nie wiem co mnie podkusiło, by to powiedzieć, ale to było naprawdę dobre. Złapała moją dłoń i ją uścisnęła, na znak, że się zgadza. Odwzajemniłem jej uśmiech i wyszedłem, będąc szczęśliwym, że znów wszystko się układało. "
Justin:
Przeszedłem przez próg obskurnych drzwi i zanurzyłem się w półmroku. Okna były zasłonięte, a pomieszczenie oświetlone jedną, małą lampką, stojącą na metalowym stoliku. Poczułem dziwny zapach. Nozdrze aż zapiekły mnie od świeżości, ale nie takiej zwykłej, to było przeszywające, nie zdrowe. Pachniało kłopotami, ale doskonale o tym wiedziałem.
Ruszyłem przed siebie z pewnością siebie i poprawiłem czarną, skórzaną kurtkę. Mój wzrok od razu powędrował w kierunku dużego fotela, który był obrócony tyłem do mnie. Odchrząknąłem, na co od razu ujrzałem osobę na nim siedzącą.
- Bieber, wreszcie. Miałem się już zwijać.
- Zwijać? Przecież ta pieprzona melina to twój dom. - zaśmiałem się.
Radley wstał i podszedł do mnie, mierząc mnie tym swoim "groźnym" wzrokiem. Zaśmiałem mu się w twarz i przeczesałem dłonią włosy. Bezradny sięgnął do swojej kieszeni i wyciągnął w moją stronę dość sporawy woreczek.
- Ostatni raz, rozumiemy się?
- Dopóki ci płacę i dopóki mam ochotę, będziesz mi to załatwiał, rozumiemy się? - zabrałem od niego moją działkę, wręczyłem kilkanaście banknotów i zmierzyłem do wyjścia szybkim krokiem.
W swoim samochodzie znalazłem się w mgnieniu oka, odpaliłem go i ruszyłem, włączając się do ruchu drogowego. Po kilkunastu minutach, zatrzymałem się na podjeździe, pod domem mojego kumpla. Trzęsły mi się ręce.
Nie musiałem pukać. Wszedłem, jakby był mój. Wszyscy siedzieli w salonie, bo słyszałem ich głosy. Zbili ze mną piątki i żółwiki, gdy usiadłem na fotelu, który był wolny. Wyciągnąłem woreczek, który przed chwilą dostałem i usypałem dość długą, wąską kreskę na stoliku.
- Justin.. - jęknęła Taylor, moja dziewczyna. - Miałeś już tego nie robić.
- Nie wtrącaj się, Tay, nie twój zasrany interes.
Odpysknąłem jej i zwinąłem stu dolarowy banknot, skręcając go w cienki rulonik. Nachyliłem się i wciągnąłem pół kreski do jednej dziurki. Odchyliłem głowę w tył i pociągnąłem kilka razy nosem, by nie kichnąć.
- Pieprze takie życie, nie będę żyła z takim ćpunem! - krzyknęła.
- Nie dramatyzuj, sama ostatnio leżałaś naćpana. - rzuciłem chamsko.
- Wzięłam to gówno od ciebie, bo na chwilę mogłam zapomnieć, jakim jesteś pieprzonym kutasem!
- Taylor, to nie miejsce ani czas. - wtrącił się Aron, a ja wciągnąłem resztą drugą dziurką.
Dziewczyna wstała i porwała swoją małą torebkę. Podeszła do mnie i uderzyła w ramię, na co odchyliłem się i opadłem na oparcie fotela.
- Nienawidzę cię. - szepnęła, ujmując moją szczękę w dłoń. Mocno ją ścisnęła i splunęła w moją twarz. - Pieprzony ćpun.
Zakręciło mi się w głowie i zacząłem widzieć jak przez mgłę. Narkotyki powoli zaczynały działać, ale zdążyło dotrzeć do mnie to, że straciłem dziewczynę. Przez głowę przeszło mi kilka obrazów z naszego dość długiego związku. Wzdrygnąłem się, przymknąłem oczy i zacząłem odpływać. Kochałem ten stan..
Przebudziłem się cały mokry. Co to za cholerne koszmary? Kolejny dzień z rzędu. Dlaczego moja przeszłość nękała mnie nawet w nocy? Myślałem, że już się z nią pożegnałem, przecież było już tak dobrze. Nawet o tym wszystkim nie myślałem.. No ale nad snem nie ma się kontroli, prawda? Cholera, więcej nie będę spał, jeśli mam to przeżywać jeszcze raz. Trudno.
Spojrzałem na zegarek, na którym widniała godzina 19. Spałem ponad cztery godziny. Przeciągnąłem się leniwie i udałem do łazienki, łapiąc po drodze swoje ciemne jeansy i czarną bluzkę z rękawami 3/4. Wziąłem dość długą kąpiel i skorzystałem z udogodnień mojej wanny, jakimi były hydromasaże. O, tak. Po kilkunastu minutach ubrałem się w czystą bieliznę i wcześniej przygotowane ubrania, umyłem zęby, przeczesałem włosy i psiknąłem się perfumami Hugo Bossa. Uwielbiałem ten zapach, ale bardziej niż ja uwielbiały go kobiety. Wiele razy słyszałem, jak ten zapach je pobudza, więc czemu z tego nie skorzystać?
Uśmiechnąłem się do siebie w lustrze i nogi wsunąłem w czarne supry. Byłem gotowy do wyjścia. Zjechałem windą do podziemnego garażu i wsiadłem w czarne BMW, ruszając z piskiem opon.
Caroline:
Ubrałam się w czyste ubrania, w których miałam nadzieję, będzie mi ciepło. Po raz ostatni przejrzałam się w lustrze i pociągnęłam łyk wody. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Cholera. "Wpadnę po ciebie wieczorem". Czyli co? Gdzie mnie zabierze? Moje myśli krążyły wokół romantycznego pikniku na plaży. Dziewczyno, o czym ty myślisz? Zaśmiałam się sama z siebie i uchyliłam okno. Rozległo się pukanie do drzwi a ja mimowolnie pisnęłam cicho ze strachu. Przestraszyłam się, serio. Podbiegłam czym prędzej by je otworzyć zahaczając o łazienkę, by jeszcze raz psiknąć się perfumami.
Otworzyłam te cholerne drzwi i aż zaschło mi w gardle. Dlaczego on musiał być tak cholernie idealny?
- Gotowa? - powiedział uśmiechnięty.
Skinęłam głową i przekroczyłam próg drzwi, które się zablokowały. Przeszliśmy kawałek do windy, która niemal natychmiast się otworzyła. Justin wcisnął "poziom 0" a ja zaczęłam się denerwować. Odliczałam sekundy, by w końcu się zatrzymała. Poczułam jego dłoń na dole swoich pleców i wyszliśmy powoli.
Wszyscy, których mijaliśmy nas obserwowali. Kobiety śliniły się na jego widok, ale mężczyźni nie pozostawali dłużni. Uśmiechali się zadziornie, a ja poczułam jak Justin przyciąga mnie do siebie nieznacznie.
Znaleźliśmy się na zewnątrz hotelu a samochód Justina stał tuż obok, czekał na nas. Gestem dłoni pokazał mi, bym wsiadła i tak też zrobiłam. Po chwili usadowił się na miejscu kierowcy i ruszył z idealną perfekcją.
- Dokąd mnie zabierasz?
- Nie lubisz niespodzianek? - zaśmiał się cicho.
- Jaką mam pewność, że nie chcesz mnie wywieźć do lasu, zgwałcić, albo zamordować? - pokręciłam głową.
- To nie byłby gwałt, kochanie. - spojrzał w moim kierunku i ukazał białe zęby w uśmiechu.
Rozchyliłam usta w geście zażenowania. Jak on mógł to powiedzieć?! Cholera, niech on przestanie mnie w końcu onieśmielać. Albo to ja muszę złapać większy dystans do tego co on mówi i robi. Skrzyżowałam ręce na piersiach i spojrzałam w okno. Jechaliśmy główną autostradą Beverly Hills, która mogła prowadzić w wielu kierunkach. Położyłam dłonie na udach i przymknęłam na chwilę oczy.
Co w nim siedziało? Przeniosłam wzrok na mężczyznę obok mnie. Wpatrywał się w przednią szybę, obserwując drogę, co chwilę przygryzał wnętrze policzka, było to zauważalne. O czym myślał? Dlaczego po prostu nie spytasz?
Justin gwałtownie skręcił w lewo, powodując, że straciłam kontrolę nad swoim ciałem i nasze ramienia zetknęły się. Spojrzał na mnie tym swoim przepraszającym wzrokiem. Poprawiłam się na siedzeniu i zamknęłam oczy, mając nadzieje, że jak najszybciej dotrzemy na miejsce. Ciekawość zżerała mnie od środka.
Gdy samochód zatrzymał się, natychmiast otworzyłam oczy. Byłam bliska zdrzemnięcia się, więc dziękowałam, że już jesteśmy. Na zewnątrz panowała ciemność, nie mogłam dostrzec żadnego szczegółu, który podpowiadałby mi, gdzie jestem. Nim się obejrzałam, chłopak otworzył drzwi od mojej strony. Wysiadłam zgrabnie a do moich nozdrzy dotarł niezbyt piękny zapach. Zaciągnęłam się jeszcze raz.
Chłopak zaśmiał się i chwycił moją dłoń, którą nieśmiało ujęłam. Prowadził mnie w kierunku dużego, brązowego, drewnianego pomieszczenia. Co to do cholery było? Justin pchnął dwuskrzydłowe, ogromne drzwi , a pod stopami nadal czułam ziemię.
- Witam, panie Bieber. - powitał go jakiś facet, nieco niższy o czarnych włosach.
- Zack. - uścisnął jego dłoń.
- Pani Caroline Braun? - spytał, na co skinęłam głową, a on ujął moją dłoń, lekko ją ściskając. - Chodźcie za mną. - skąd ten facet wiedział ja się nazywam?
Szliśmy kawałek prosto, a Justin ponownie chwycił moją dłoń. Boże. Ponownie przeszliśmy przez wielkie, drewniane drzwi. Po ich przekroczeniu, zorientowałam się, że znajduję się w ogromnej stajni.
- Oh, Justin.. - szepnęłam.
Chłopak mocniej ścisnął moją dłoń a ja szeroko się uśmiechnęłam. Zack podszedł do boksu, w którym znajdował się koń o pięknym jasno brązowym kolorze w białe łaty. Był cudowny, smukły, ale też pięknie wyrzeźbiony i czysty. Zarżał głośno, na co się wzdrygnęłam.
- To Cavaliere, z włoskiego "rycerz". - zaczął Jack. - Ten koń uratował życie małej dziewczynki, która tonęła. Nie pytajcie jak, ponieważ zupełnie nie wiem. Jest bardzo spokojny i lubi, gdy się go głaska. Dlatego wybrałem go dla pani, Caroline. - uśmiechnął się.
- Jest przepiękny. - byłam taka podekscytowana.
Zack wyprowadził Cavaliere i mogłam zobaczyć go w całej okazałości. Cudo. Wpatrywałam się w to piękne stworzenie i nawet nie zorientowałam się, kiedy Justin zdążył przyprowadzić swojego konia.
- To Shaman. - poklepał czarnego konia, równie pięknego z krótką grzywą, wyrzeźbionego, czystego. Miał coś w sobie. Jego czarne, błyszczące oczy hipnotyzowały.
- Pasuje do ciebie. - spojrzałam chłopakowi w oczy, w których zobaczyłam coś szczególnego.
Był szczęśliwy. Dzięki mnie? Lubiłam takiego Justina, który nikogo nie udawał, nie starał się niczego ukrywać. Po prostu żył chwilą. Uśmiechnął się, całując mój policzek. Zadrżałam pod jego dotykiem.
Nim się zorientowałam byliśmy z powrotem na świeżym powietrzu. Zack pomógł mi dosiąść Cavaliere i kazał mi chwycić za wodze i pociągać. Uderzyłam butem lekko w jego bok. Ruszyliśmy. Justin znalazł się tuż obok mnie, a ja nawet nie słyszałam co mówił do mnie przez ostatnie kilkanaście sekund. Byłam zachwycona.
- Jeździłaś już kiedyś? - jego głos przedarł się do moich uszu.
- Tak, dawno temu z tatą. Miałam nawet swojego konia. Nazywał się Lord.
Gawędziliśmy dobre kilkanaście minut. Galopowaliśmy przez łąki, rzadkie lasy i puste, ubite drogi. Czułam się, jak za dawnych lat. Przypomniało mi się dzieciństwo, a co najważniejsze uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Cavaliere był cudowny.
- Oto kolejna niespodzianka. - zatrzymał Shamana. - A raczej mały przerywnik. Niech te ogiery odpoczną. - zaśmiał się.
Umieściłam lewą stopę w strzemieniu i zeszłam, chwiejąc się nieco.
- Justin? Dlaczego zatrzymaliśmy się na środku... Niczego? - pokręciłam głową i uniosłam dłonie w pytającym geście.
Nagle poczułam dotyk na ramionach. Stał za mną a ja poczułam jego perfumy. Dreszcz przeszedł przez moje ciało i chciałam się odwrócić, ale on zrobił to pierwszy.
Moim oczom ukazało się nieduże jezioro, otoczone dużymi, rozłożystymi drzewami wokół. Delikatna mgła unosiła się nad błyszczącą taflą wody, a powietrze stało się ciężkie i wilgotne, ale nie przeszkadzało mi to.
- Podoba ci się? - szepnął mi do ucha.
- To wszystko jest takie... - moje oczy zaszkliły się.
Podeszliśmy bliżej, a Justin objął mnie ramionami od tyłu.
- Chcę żebyśmy zaczęli od nowa. Zgodziłaś się na to.
- Nikt nigdy dla mnie nie zrobił czegoś takiego. Jestem trochę zaskoczona. - zaśmiałam się cicho.
Mężczyzna obrócił mnie przodem do siebie i ujął moją twarz w dłonie. Patrząc w jego oczy czułam się dobrze. Naprawdę. Ale to nie było takie zwyczajne szczęście, tylko raczej pragnienie poznania go. Poznania tajemnicy, jaką w sobie skrywa. Byłam pewna, że takowa jest.
- Powiedz mi co w tobie jest? - usłyszałam. - Co takiego w tobie jest, że wariuję przez ciebie?
Co w nim siedziało? Przeniosłam wzrok na mężczyznę obok mnie. Wpatrywał się w przednią szybę, obserwując drogę, co chwilę przygryzał wnętrze policzka, było to zauważalne. O czym myślał? Dlaczego po prostu nie spytasz?
Justin gwałtownie skręcił w lewo, powodując, że straciłam kontrolę nad swoim ciałem i nasze ramienia zetknęły się. Spojrzał na mnie tym swoim przepraszającym wzrokiem. Poprawiłam się na siedzeniu i zamknęłam oczy, mając nadzieje, że jak najszybciej dotrzemy na miejsce. Ciekawość zżerała mnie od środka.
Gdy samochód zatrzymał się, natychmiast otworzyłam oczy. Byłam bliska zdrzemnięcia się, więc dziękowałam, że już jesteśmy. Na zewnątrz panowała ciemność, nie mogłam dostrzec żadnego szczegółu, który podpowiadałby mi, gdzie jestem. Nim się obejrzałam, chłopak otworzył drzwi od mojej strony. Wysiadłam zgrabnie a do moich nozdrzy dotarł niezbyt piękny zapach. Zaciągnęłam się jeszcze raz.
Chłopak zaśmiał się i chwycił moją dłoń, którą nieśmiało ujęłam. Prowadził mnie w kierunku dużego, brązowego, drewnianego pomieszczenia. Co to do cholery było? Justin pchnął dwuskrzydłowe, ogromne drzwi , a pod stopami nadal czułam ziemię.
- Witam, panie Bieber. - powitał go jakiś facet, nieco niższy o czarnych włosach.
- Zack. - uścisnął jego dłoń.
- Pani Caroline Braun? - spytał, na co skinęłam głową, a on ujął moją dłoń, lekko ją ściskając. - Chodźcie za mną. - skąd ten facet wiedział ja się nazywam?
Szliśmy kawałek prosto, a Justin ponownie chwycił moją dłoń. Boże. Ponownie przeszliśmy przez wielkie, drewniane drzwi. Po ich przekroczeniu, zorientowałam się, że znajduję się w ogromnej stajni.
- Oh, Justin.. - szepnęłam.
Chłopak mocniej ścisnął moją dłoń a ja szeroko się uśmiechnęłam. Zack podszedł do boksu, w którym znajdował się koń o pięknym jasno brązowym kolorze w białe łaty. Był cudowny, smukły, ale też pięknie wyrzeźbiony i czysty. Zarżał głośno, na co się wzdrygnęłam.
- To Cavaliere, z włoskiego "rycerz". - zaczął Jack. - Ten koń uratował życie małej dziewczynki, która tonęła. Nie pytajcie jak, ponieważ zupełnie nie wiem. Jest bardzo spokojny i lubi, gdy się go głaska. Dlatego wybrałem go dla pani, Caroline. - uśmiechnął się.
- Jest przepiękny. - byłam taka podekscytowana.
Zack wyprowadził Cavaliere i mogłam zobaczyć go w całej okazałości. Cudo. Wpatrywałam się w to piękne stworzenie i nawet nie zorientowałam się, kiedy Justin zdążył przyprowadzić swojego konia.
- To Shaman. - poklepał czarnego konia, równie pięknego z krótką grzywą, wyrzeźbionego, czystego. Miał coś w sobie. Jego czarne, błyszczące oczy hipnotyzowały.
- Pasuje do ciebie. - spojrzałam chłopakowi w oczy, w których zobaczyłam coś szczególnego.
Był szczęśliwy. Dzięki mnie? Lubiłam takiego Justina, który nikogo nie udawał, nie starał się niczego ukrywać. Po prostu żył chwilą. Uśmiechnął się, całując mój policzek. Zadrżałam pod jego dotykiem.
Nim się zorientowałam byliśmy z powrotem na świeżym powietrzu. Zack pomógł mi dosiąść Cavaliere i kazał mi chwycić za wodze i pociągać. Uderzyłam butem lekko w jego bok. Ruszyliśmy. Justin znalazł się tuż obok mnie, a ja nawet nie słyszałam co mówił do mnie przez ostatnie kilkanaście sekund. Byłam zachwycona.
- Jeździłaś już kiedyś? - jego głos przedarł się do moich uszu.
- Tak, dawno temu z tatą. Miałam nawet swojego konia. Nazywał się Lord.
Gawędziliśmy dobre kilkanaście minut. Galopowaliśmy przez łąki, rzadkie lasy i puste, ubite drogi. Czułam się, jak za dawnych lat. Przypomniało mi się dzieciństwo, a co najważniejsze uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Cavaliere był cudowny.
- Oto kolejna niespodzianka. - zatrzymał Shamana. - A raczej mały przerywnik. Niech te ogiery odpoczną. - zaśmiał się.
Umieściłam lewą stopę w strzemieniu i zeszłam, chwiejąc się nieco.
- Justin? Dlaczego zatrzymaliśmy się na środku... Niczego? - pokręciłam głową i uniosłam dłonie w pytającym geście.
Nagle poczułam dotyk na ramionach. Stał za mną a ja poczułam jego perfumy. Dreszcz przeszedł przez moje ciało i chciałam się odwrócić, ale on zrobił to pierwszy.
Moim oczom ukazało się nieduże jezioro, otoczone dużymi, rozłożystymi drzewami wokół. Delikatna mgła unosiła się nad błyszczącą taflą wody, a powietrze stało się ciężkie i wilgotne, ale nie przeszkadzało mi to.
- Podoba ci się? - szepnął mi do ucha.
- To wszystko jest takie... - moje oczy zaszkliły się.
Podeszliśmy bliżej, a Justin objął mnie ramionami od tyłu.
- Chcę żebyśmy zaczęli od nowa. Zgodziłaś się na to.
- Nikt nigdy dla mnie nie zrobił czegoś takiego. Jestem trochę zaskoczona. - zaśmiałam się cicho.
Mężczyzna obrócił mnie przodem do siebie i ujął moją twarz w dłonie. Patrząc w jego oczy czułam się dobrze. Naprawdę. Ale to nie było takie zwyczajne szczęście, tylko raczej pragnienie poznania go. Poznania tajemnicy, jaką w sobie skrywa. Byłam pewna, że takowa jest.
- Powiedz mi co w tobie jest? - usłyszałam. - Co takiego w tobie jest, że wariuję przez ciebie?
____________________________________
CO MYŚLICIE O SUPER RANDCE?
w zakładce CHAPTERS mogą się czasem pojawiać spojlery kolejnych rozdziałów, wiec zaglądajcie :)
dziękuję za ponad 10tys wyświetleń <3
wpisujcie się --> INFORMOWANI
kochani....KOMENTUJCIE
30 komentarzy = kolejny rozdział
boskoooo niunia :*
OdpowiedzUsuńS
OdpowiedzUsuńu
p
e
r
<3
czekam na nn z niecierpliwością :*
O jejuś! Cudowny rozdział! Dobra jak cale to ff ale i tak cudowny!
OdpowiedzUsuńJejku ta randka taka slodka boże. Tez tak chce noooo. Justin jest taki cudowny ale za razem mnie wkurza bo ma taka ugh przeszłość i mam wrażenie ze chce wykorzystać Caroline.
Po każdym rozdziale widac ze coraz bardziej sie rozwijasz i każdy rozdział jest coraz lepszy. Masz wielki talent
Cóż nie wiem co mam jeszcze pisac wiec chyba na tym skończę.
Czekam na kolejny rozdział
@littlejustiin
Umarlam... cudowny rozdział bo czulam to co czują bohaterzy. Naprawdę i w ogole ten wygląd ♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńBoski ! :)
OdpowiedzUsuńCudowny!! Z tymi końmi to genialny pomysł:)
OdpowiedzUsuńBoję się, że Justin nic do niej nie czuje i że zaraz ją zrobi w takiego właśnie konia... Jak narazie jest taki słodki, uroczy i do zjedzienia haha <3
Czekam na kolejny:**
Świetny czekam na nn. Cudowna randka.
OdpowiedzUsuńCudowny jak zawsze! Sama jestem koniarą więc czytać taki rozdział to sama przyjemność:) czekam na następny:)))
OdpowiedzUsuńomg jak slodko i jezu swietny
OdpowiedzUsuńojej jaki świetny rozdział,jesteś cudowna dziewczyno.Nie moge doczekac sie kolejnego. I ta randka >>>>>>>
OdpowiedzUsuńMam nadzieje,że Justin nie wróci już do ćpania..Jestem ciekawa dalszych akcji.Masz talent ogromny do pisnia x
@SwaglandJB
Aww chyba każda dziewczyna w chwili czytania tego rozdziału chciałaby być na miejscu Caroline <3. I jestem coraz ciekawsza tego, co kombinuje Justin..bo chyba nic dobrego :O | @LLWTBBE
OdpowiedzUsuńBoskiiii *.* Czekam na następny♡
OdpowiedzUsuńSwietny pomysl z konmi.
OdpowiedzUsuńNie moge doczekac sie jak to sie rozwinie dalej.
O matuniu dobrze ze wyszedl tak szybko ten rozdzial, bo juz nie moglam sie doczekac ☺
Omg.. super ♥ oryginalny pomysł z tymi końmi.. naprawdę cudo! Do następnego ♥
OdpowiedzUsuńJak ja się zawsze bałam koni! Są dla mnie za wielkie i zbyt potężne, czym nade mną górują. Ale mimo wszystko według mnie randka bardzo udana i przede wszystkim strasznie słodka! Justin jest naprawdę oryginalny, ale kto by nie był mając tyle kasy co on xD Rozdział wspaniały chociaż dla mnie troszkę krótki, poczytałabym więcej o tej cudownej parce. Ciekawi mnie co Justin kombinuje, ponieważ jego przemyślenia w jednym z poprzednich rozdziałów nie dają mi spokoju. Oby tylko nie zachciało mu się wykorzystywać Care, bo pożałuje tego!
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
Wooow!!!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Jak zaczęłam czytać to myślałam że włączyło mi się jakieś inne opowiadanie. Bo od kiedy Justin dilerem...a tu sen. Nigdy bym się tego nie spodziewała. Na prawdę potrafisz zaskakiwać. I ta randka...mega. na początku serio myślałam że on ją gdzieś wywiezie a tu randka na koniach. Cudownie. I tak romantycznie nad jeziorkiem. Super się czytało aczkolwiek wydaje mi się ze ten rozdział jakiś krótki. No ale ważne że jest. Na prawdę świetnie piszesz i czekam nn.
SUPER !!! tez chcę takiego chłopaka. ❤
OdpowiedzUsuńJeeeeeeej - można się rozmarzyć... :) Bardzo ciekawy pomysł... Nie wiem co ma w sobie to opowiadanie, ale aż chce się je czytać - GRATULUJĘ - to naprawdę sukces!!! Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na ciąg dalszy...??? :) :) :)
OdpowiedzUsuńBoski !! cudowna randka i to pytanie na końcu <3 i koniki fajnie fajnie :D
OdpowiedzUsuńOh ciekawa jestem co kombinuje Justin... Rozdział boski jak wszystkie, czekam na nn
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny, nie mogę doczekać się co będzie dalej. Jak kończę czytać rozdział, to czuję niedosyt, ale cóż. Wiem że masz swoje życie i nie będziesz każdej chwili spędzać nad tym błogiem. Rozumiem to, bo sama piszę blogi.
OdpowiedzUsuńRozdział jest supi. Niecierpliwie czekam na następny ♥
@arianatorka ilysm x
Świetny !!!!
OdpowiedzUsuńooo, kurcze ! jaki kochany, cudowny
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Awww Świetny <3333
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ;) @nxd69
Jest świetny. Kocham to ff ❤❤
OdpowiedzUsuńMogłabyś dodać mnie do informowanych ??
@IM_Belieber_IM
Bylabym bardzo wdzięczna...��
Cześć chciałam Cię poinformować o nowym rozdziale na http://utracone--wspomnienia.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńCo jest do chu*a Pana! Ludzie ogarnijcie się! Komentować Yolo! Nie dość że zmieniła wygląd to jeszcze na tak zajebisty. Boże święty nie pamiętam czy się wpisałam ale chyba tak! Zresztą ja moge spamować. Kocham ten outfit Justina w zielonej marynarce! I weź proszę Cię no nie wiem, nie rzucaj nam takich wysokich przeszkód jak 30 komentarzy. Co to zawody? Dobra właściwie i tak Ci tu spamuję więc yolo! Tak więc, aaahhh! Właśnie wiem co chciałam Ci napisać, że kocham Vanessę! Naprawdę tak bardzo się cieszę, że ją wybrałaś, że nie masz pojęcia. No i ten to ja se idę! O.
OdpowiedzUsuńAle wiesz co powiem Ci... inspirujesz mnie i zachęcasz bym sama zaczęła pisać.Kooooooccchhhaaaammm Jusline! Teraz serio kończę!
Naprawdę bardzo lubię to opowiadanie. Tylko proszę, niech oni teraz nie będę dla siebie "za mili" wiesz, motylki, serduszka, tęcze i te sprawy ^^
OdpowiedzUsuńJustin w roli inteligentnego seksownego skurwysyna jest wprost idealny! :D
Endżi
Rozdział boski !!! Już nie mogę doczekać się nn <33
OdpowiedzUsuń@olusia5692
Świetny!! Czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńKomentować komentować niesamowity rozdział jak zwykle .. tak się ciesze ze go znalazłam ;) nie mogę się doczekać /@Vejtaszewska
OdpowiedzUsuńJej super rozdział! Nie spodziewałam się z tymi kontami. . Takie nietypowe a zarazem urocze! Justin i jego czarna przeszlosc.. myslalam ze jest poukladany..A scena końcowa! ?!? Hvshwbwhwjwbsis BOZE.. widać że się sobą interesują... tylko żeby jej nie skrzywdził no błagam. . Mam nadzieje ze odkryje to co do niej czuje nim będzie za późno.. ale shippuje ich! ♥ ahhhh.. JUSLINE ♡
OdpowiedzUsuńPodobno przeciwieństwa się przyciągają czyż nie? :)
Pisz dalej sis :) czekam na NN ;*
Koniami *
UsuńZ niecierpliwością czekamy nn. DODAWAJ SZYYYBCIEJ !!! ��
OdpowiedzUsuń