12.01.2015

Three



OSTATNIO:
- Co ty robisz? – wybełkotałam.
- Szukam twojego portfela, żeby wiedzieć gdzie mieszkasz i gdzie mam cię odwieźć.
*w tym momencie Justin zauważył kartę hotelową, otwierającą drzwi i już wiedział, gdzie odwieźć pijaną Caroline*
           Mężczyzna ruszył swoim czarnym, sportowym autem z parkingu i mknął bardzo szybko przez ulice miasta. Światła uliczne zlewały mi się w jedno, od czego zaczęło robić mi się jeszcze bardziej nie dobrze, więc po prostu zamknęłam oczy i odpłynęłam.



       Obudził mnie telefon. Kurwa, moja głowa. Odgarnęłam włosy z twarzy i sięgnęłam do torebki, bo stąd dobiegały wibracje. Gdy już otwierałam torebkę, telefon ucichł, a ja zrezygnowana opadłam bez sił na łóżko.
       Wczoraj. Impreza. Jak ja się tutaj znalazłam?! Co się wczoraj działo?! Ostatni moment, który pamiętam to jak poszłam tańczyć ze Scottem, a później? Koniec filmu. Urwany, całkowicie. Cholera jasna, mam nadzieję, że nic aż tak strasznego się nie stało, to nie byłoby wcale zadowalające. Kto mnie odwiózł do domu, nie sądzę, że sama zamówiłam sobie taksówkę i w ogóle, bo skoro nic nie pamiętam, musiałam być nieźle pijana.
          Po kilku minutach podniosłam się z łóżka i skierowałam się do kuchni, chcąc się czegoś napić. Najlepiej mleka i miałam głęboką nadzieję, że znajdę je w lodówce, choć to było mało prawdopodobne, ponieważ zwykle jadałam na mieście. Otworzyłam ją  i tak jak myślałam, zastałam tam tylko kilka jogurtów, owoce i dużo wody mineralnej oraz czerwone wino. Pochwyciłam jedną butelkę wody, otworzyłam i zaczęłam pić. Pochłonęłam niemal całą zawartość tej sporej butelki i wróciłam do sypialni, chcąc przeleżeć w łóżku cały dzień. Nie miałam żadnych planów, oprócz tego cichego pragnienia.
            Usiadłam na skraju łóżka i wypuściłam nadmiar powietrza. Czułam się strasznie ciężka, mój żołądek został skrzywdzony i to porządnie. Miałam ochotę na prysznic, ale coś przykuło moją uwagę. Jakaś mała, biała karteczka, leżąca na mojej szafce nocnej, tuż obok karty, otwierającej apartament.

„Już wiem gdzie mieszkasz. Ostrzegam.
Justin Bieber
Prezes, Bieber’s Company.”

 - O kurwa. – powiedziałam sama do siebie. – To nie możliwe. – szepnęłam.
          Jakim cudem?! To przecież nie możliwe żeby on mnie odwiózł, przecież nawet go tam nie było! Cholera. Przecież nic nie pamiętam. Dlaczego On? Dlaczego ja? Czy do czegoś doszło? Nie, na pewno nie. Spałam w ubraniu. O czym ty myślisz kobieto? Porwałam w dłonie torebkę, z której wyciągnęłam swojego iPhone. 7 nieodebranych połączeń od Scotta i 3 od Alejandry oraz parę SMS, domagających się informacji na temat miejsca mojego pobytu. Musiałam zniknąć z imprezy. O mój Boże. Wybrałam numer i połączyłam się.
- Caroline! Na miłość boską, wreszcie się odezwałaś!
- Przepraszam, ja dopiero się obudziłam.
- U siebie w łóżku, czy u Biebera?
            Uchyliłam usta w geście złości oraz zirytowania. Dlaczego on to powiedział? Widzieli go? Widzieli mnie z nim?
- Słuchaj Scott, ja nic nie pamiętam. Jak to się stało, że Bieber odwiózł mnie do domu?
- Tańczyłaś ze mną, później poszłaś do baru i on się chyba do ciebie przysiadł. Nie widziałem tego momentu. Ale później nagle zniknęłaś. Wiesz jak się martwiłem?! Nie odbierałaś pieprzonego telefonu!
           Scott nieco się zdenerwował, a ja przetwarzałam w głowie po kolei to, co mówił. Okej. Nie wspomniał o żadnych wstydliwych incydentach. Odetchnęłam z ulgą. Byłam z siebie dumna.
- Byłam nieźle nawalona. Nie pamiętam nawet jak dotarłam do domu, jak mogłam odbierać telefony od kogokolwiek?
          Poirytowany mężczyzna westchnął cicho, a następnie przeprosiłam go i pożegnaliśmy się. Chciałam zapaść się pod ziemię. Co ja powinnam teraz zrobić? Przecież on za Chiny nie podpisze z nami tej umowy. Zaprzepaściłam wieloletnie starania mojej firmy. Byłam na siebie tak cholernie wściekła, że nie byłam w stanie usiedzieć w miejscu. Cholera! Uderzyłam dłońmi w materac. Nie miałam innego wyjścia, musiałam to zrobić.
           Ujęłam wizytówkę jego firmy, na której odwrocie napisał mi tą jakże „oficjalną” wiadomość, a w drugą rękę wzięłam iPhone.

~*~

          Podniosłem się z łóżka, wiedząc, że mam jeszcze dość sporo czasu na wyszykowanie się do pracy. Choć dzisiaj była sobota, moja firma normalnie pracowała. Nie musiałem tam iść, ale dzisiaj koniecznie muszę odstać swój dyżur. Czułem, że dzisiejszy dzień będzie naprawdę owocujący.
          Zaśmiałem się na samą myśl, reakcji pijanej pani prezes, gdy zobaczyła kartkę ode mnie. Byłem pewien, że nie pamiętała praktycznie nic z wczorajszego wieczoru, była kompletnie pijana. Przyznam, że brakowało mi naprawdę takiego stanu, ale ostatnio miałem tak dużo pracy i wystarczyło mi problemów z prawem na najbliższą przyszłość. Nie mogłem się w nic znów mieszać, bo miałem zbyt dużo do stracenia.
          Chwyciłem papierosa z paczki leżącej na stole w jadalni i zapaliłem, zaciągając się dymem. Jakoś zawsze mnie to odprężało. Może i dziwny sposób, ale cóż, każdy radzi sobie na swój.
           Po krótkim prysznicu naciągnąłem na siebie jasne dla odmiany jeansy, białą koszulę i skórzaną, czarną kurtkę na przejście do biura, bo znów było wietrznie. Wziąłem swojego BlackBerry i odczytałem SMS-a.

„Tęsknię.
Twoja, L.”

           Ja pierdole, serio?  Co ona myślała, że nas coś łączy, że weźmiemy ślub i założymy rodzinę? Spotykałem się z Loren już jakiś czas, ale łączyły mnie z nią tylko i wyłącznie relacje w łóżku. Nic do niej nie czułem. Przecież ona była zwykłą szmatą. Moja? Zaśmiałem się kpiąco i przeczesałem dłonią jeszcze nieco wilgotne włosy.  Chwyciłem torbę od laptopa w dłoń, wsunąłem stopy w ciemne pantofle i opuściłem apartament, zamykając go.
            Zjechałem windą do podziemnego garażu i podszedłem do swojego samochodu. Dzisiaj wybrałem białe BMW. Przekręciłem kluczyk w stacyjce, odpalając silnik i ruszyłem w drogę. Biuro nie było daleko, ale ja lubiłem jeździć samochodem. Zapaliłem jeszcze jednego papierosa po drodze i zaparkowałem przed wielkim, szklanym biurowcem. Dość szybkim krokiem udałem się do wejścia i po chwili byłem już w środku. Minąłem śliniącą się do mnie Loren, od której rano dostałem SMS. To była dziewczyna, która od kilku lat pracowała w mojej firmie, była recepcjonistką. Posłałem jej sarkastyczny uśmiech na przywitanie i miałem nadzieję, że ją tym do siebie zraziłem na dzisiejszy dzień i że nie przyjdzie do mojego gabinetu. Nie miałem dzisiaj ochoty na kłótnie z nią i takie tam zażalenia. Wkurwiało mnie to już powoli.
- Dzień dobry, panie Bieber.
- Witam. – odpowiadałem każdemu, kto mnie witał, przechodząc obok.
           Po chwili byłem już w swoim biurze, zasiadając wygodnie za biurkiem.

~*~

           Naciągnęłam na siebie obcisłe, ciemne jeansy, do tego koszulową, granatową bluzkę oraz zarzuciłam na ramiona cienki, jeansowy płaszczyk. Porwałam skórzaną, czarną kopertówkę w dłoń a nogi wsunęłam w wysokie koturny. Wyszłam pośpiesznie z apartamentu, będąc umówiona za 10 minut z moją najlepszą przyjaciółką Alice w pobliskiej kawiarni. Przeczesałam ostatni raz włosy puszczone wolno i przejechałam błyszczykiem po wargach. Makijaż potrafił zdziałać cuda. Nie było widać, że poprzedniej nocy byłam nawalona w trupa. Byłam z siebie dumna.
            Dopiero po kilkunastu minutach, byłam na miejscu i jak to ja, oczywiście spóźniona. Przeklęłam się w duchu, będąc ogólnie w kiepskim nastroju, który nieco poprawił mi się, gdy ujrzałam moją bratnią duszę, czekającą na mnie przy jednym ze stolików.
- Care! – pisnęła radośnie, gdy podeszłam do niej. Wstała i przytuliłyśmy się.
- Jak dobrze cię widzieć. Czuje się jakby minęły wieki. Opowiadaj, jak twoja podróż!
             Z Alice widziałam się około dwóch tygodni temu, ponieważ wyjechała w podróż ze swoim chłopakiem. Zwiedzali Europę. Cholernie jej zazdrościłam tego zamiłowania do podróżowania, mnie to cholernie męczyło.
           Moja przyjaciółka zaczęła mi streszczać co mniej więcej robiła i muszę przyznać, że szło jej to całkiem nieźle. Byłam wierną słuchaczką, była tak tym wszystkim podekscytowana, że w pewnym momencie  nie tylko ja się pogubiłam, ale ona również. Wybuchnęłyśmy wtedy śmiechem, a brunetka kontynuowała.
- Tak żałuję, że nie było cię tam ze mną. Zakochałabyś się w tych krajach, zwłaszcza w Paryżu. To miasto jest cudowne, tak jak i cała jego historia. Zamierzam się tam ponownie wybrać, tak jak i do Włoch.. – przybrała minę marzycielki.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że jesteś taka zadowolona z podróży. No i dobrze, że Patric tak cię nie denerwował, że dałaś radę skupiać się na zwiedzaniu.
- Pokłóciliśmy się parę razy. On chciał bardziej luźnego planu, o którym nie było mowy, bo przecież nie zdążylibyśmy wszystkiego zobaczyć! – opowiadała z wielkimi emocjami, czasem uderzając lekko w stolik. – Ale mimo wszystko, zdarzyło się coś jeszcze, coś najważniejszego. – zniżyła ton głosu i przybrała dość poważną minę.
- No dalej, Alice. Tylko mi nie mów, że jesteś w ciąży.
- Oh, Care! No coś ty! – skrzywiła się lekko. – Wspominałam o Paryżu..
            Ponaglałam ją spojrzeniem, ale ona za wszelką cenę chciała utrzymać napięcie sytuacji. Uwielbiała się tak na mnie wyżywać.
- Alice! – pisnęłam niemal.
- Patric mi się tam oświadczył! – niemal krzyknęła.
           Wstałam, zakrywając usta dłonią. Nie mogłam w to uwierzyć. Nareszcie!
- O mój boże! To wspaniale! Tak się cieszę! Gratulacje kochana! – naprawdę głośno się zachowywałam, tak, że ludzie siedzący w tej niezbyt dużej restauracji patrzyli się na nas. – No co?! Moja przyjaciółka właśnie się zaręczyła! – powiedziałam do nich wszystkich.
           Ku i mojemu zaskoczeniu, ludzie tam zgromadzeni zaczęli klaskać w dłonie. Zaśmiałam się głośno, a widząc łzy zbierające się w oczach mojej przyjaciółki przytuliłam ją mocno i jeszcze raz pogratulowałam.
- Macie jakieś plany na najbliższą przyszłość?
- W sumie jeszcze nic nie uzgadnialiśmy, ale chciałabym wziąć ślub jak najprędzej. Wiesz, jak kocham tego wariata. – zaśmiała się nieśmiało, kładąc dłoń na mojej i pocierając, w geście przyjaźni. – Caroline, chciałabym, byś była oczywiście moim świadkiem, druhną, czy jak to się teraz nazywa.
- Naprawdę? – rozszerzyłam nieco oczy i wpatrywałam się w moją bratnią duszę z wyczekiwaniem.
- Oczywiście! Uważasz, że ktoś inny nadawałby się bardziej, niż ty? Moja najlepsza przyjaciółka?!
       Uścisnęłyśmy się jeszcze raz, tym razem siedząc i wymieniłyśmy się szczerymi uśmiechami. Oczywiście zgodziłam się na jej propozycje, będę zaszczycona.
- Care, opowiedz mi co u ciebie. Jestem taka ciekawa!
        Przygryzłam wnętrze policzka, bijąc się z myślami. Kurcze, nie miałam ochoty opowiadać jej o poprzedniej nocy, bo w sumie jej nie pamiętałam. Jak żałośnie to brzmi.
- U mnie wszystko po staremu. Wciąż mam dużo pracy i zbyt mało czasu. Pojawiła się wielka szansa podjęcia współpracy z jedną z największych firm w stanie i będę o nią walczyć.
- To wspaniale. Zawsze tak oddawałaś się pracy. – pokręciła głową.
- Co masz na myśli?
          Objęła mnie wzrokiem i posłała ten swój niewinny uśmieszek, który oznaczał jedno. Miała jakieś swoje dziwne teorie na temat mojego życia. Tylko ona ze mną o tym na szczęście rozmawiała, więc nie było jeszcze tak źle. Opadłam na oparcie fotela i przymrużyłam powieki.
- Wiesz, Care. Masz już 23 lata i wcale nie robisz się młodsza, tylko starsza. Powinnaś bardziej korzystać ze swojego życia. – przybliżyła się do mnie. – Wiesz o co mi chodzi?
- Przecież wychodzę ze znajomymi na miasto, chodzimy do klubów. Nie myśl, że jestem domatorką. – zaśmiałam się nerwowo.
- Care! Nie udawaj, że nie wiesz o czym do ciebie mówię.
- Nie udaję, Alice. Serio, zaczynasz znów zabawę w psychologa? Odpuść sobie.
- Potrzebujesz faceta, Caroline Braun.
             Poczułam się dziwnie spięta i znieruchomiałam. Pociągnęłam łyk zamówionego cappuccino i odstawiłam go z powrotem. Przeczesałam dłonią grzywkę i spojrzałam na nią z jedną uniesioną brwią.
- Jedyne czego mi trzeba to porządnych wakacji i szarlotki mojej mamy. – na samą myśl, zachciało mi się jeść.
- Od czasu, kiedy rozstałaś się z Troyem, nie nawiązałaś żadnej relacji z facetem. Wiem, że masz uraz, ale nie możesz się zamykać na innych. Nie wszyscy są tacy sami.
- Oh, Alice. Nie w tym rzecz. Ja po prostu nie chcę być w związku. Nie mam na to czasu. Pracuję, to mnie całkowicie zaspokaja i pochłania cały mój czas.
          Zrezygnowana dziewczyna opadła na oparcie swojego fotela. Wciągnęła do środka dolną wargę i lustrowała mnie wzrokiem. Zaczęłam nerwowo stukać paznokciami o stolik.
- Myślałaś kiedyś o założeniu rodziny?
          O mój Boże. Myślałam kiedyś o założeniu rodziny? O wychowywaniu dzieci, mężu, ubieraniu choinki i gotowaniu obiadu? Dlaczego poczułam, że jestem przerażona i się boję? Nienawidziłam tego uczucia. Wierzcie mi, ale miałam ochotę stamtąd uciec.
- Kiedyś owszem, jak byłam mała to chciałam mieć dwójkę dzieci no i żeby syn był starszy od córki, by ją bronił i takie tam, ale.. – zrobiłam pauzę – z perspektywy czasu widzę, że nie mam czasu na założenie rodziny. Musiałabym rzucić pracę, a to jest moja firma, za którą biorę pełną odpowiedzialność.
            Widziałam, że moja odpowiedź nieusatysfakcjonowała jej. Po co miałabym ją okłamywać? Przecież powiedziałam jej co czuję.
- Najświętsza panienko, Care, ty nie masz życia prywatnego. – spojrzała na mnie z politowaniem. – To nie do pomyślenia! Co byś zrobiła gdyby na drodze twojego życia pojawił się przystojny mężczyzna z wyższej półki i spodobałby ci się, a ty wpadłabyś mu w oko?
            Dlaczego moje myśli powędrowały do Niego? Kurwa, dlaczego? Automatycznie przed moimi oczami stanął Justin Bieber. Podoba ci się ten facet!  Oh, nienawidziłam tego głosu wewnątrz. Nie miał racji. Nie mógł. A ty podobasz się jemu! Oh, zamknij się!
- Nie mów mi, że byś go olała, bo „praca”. – teatralnie zrobiła cudzysłów ze swoich palców.
- Myślę, że rozważyłabym tą opcję. – droczyłam się z nią.
- Przestań tak wszystko analizować! Jesteś młoda, wykorzystaj swoją urodę, jesteś cholernie seksowna i gdybym była facetem, mogłabym się o ciebie bić. W dodatku jesteś szefem jednej z najbardziej prosperujących firm w okolicy no a przede wszystkim jesteś sama! – zaczerpnęła oddechu. – Jesteś chodzącym ideałem do wzięcia. Musisz być bardziej otwarta na ludzi. Nic na siłę oczywiście. Ale jestem pewna, że mogłabyś mieć każdego, moja droga.
              Czemu jej słowa tak utknęły w mojej głowie? Stale mi w niej huczały. Nie chciałam tego przyznać, ale ona miała rację. Doskonale o tym wiedziałam. No może nieco przesadziła z komplementowaniem mnie, ale w większości mówiła do rzeczy. Uśmiechnęłam się do niej ciepło i jeszcze raz przytuliłam. Rozmowy z nią zawsze podnosiły mnie na duchu, była moją jedyną motywatorką do sfer życia ludzkiego, jakkolwiek to brzmi, bo do interesów nigdy się nie mieszała. Nie miała o tym pojęcia.
- Muszę się już niestety zbierać, ponieważ mam jeszcze jedną bardzo ważną rzecz do załatwienia. – oblał mnie rumieniec na samą myśl.
- Mam nadzieję, że teraz szybciej się spotkamy. – zrobiła smutną minkę.
- Nadal mieszkam w tym samym hotelu. Jutro wieczorem wpadnij do mnie, obejrzymy coś, zjemy.. Coś w stylu babskiego wieczoru, hm?
- Pasuje, jak najbardziej! – powiedziała z szerokim uśmiechem i ruszyłyśmy w stronę wyjścia, a dokładniej parkingu.
            Gdy Alice skończyła przyglądać się mojemu autu, choć robiła to za każdym razem, wsiadłam za kierownicę i ruszyłam w tylko mi znanym kierunku. Siedziałam naprawdę jak na szpilkach. Czułam tą suchość w gardle i narastający stres. Mój Boże, dlaczego muszę to robić? Nigdy więcej alkoholu. Czułam jak spaliłam buraka, już teraz! Co będzie później? A właściwie już za chwilę..

~*~

           Obracałem się na fotelu w tą i z powrotem i tak od kilku godzin. Po jaką cholerę ja tu jeszcze siedziałem? Tak, nici z moich niecnych planów, pora zbierać się do domu. Nagle zabrzmiał telefon w moim gabinecie.
- Właśnie wychodzę z biura, dla nikogo mnie nie ma.
- Ale, Jus… panie Bieber, ta pani bardzo nalega. Twierdzi, że była z panem umówiona, ale nie mam jej w spisie pańskich dzisiejszych spotkań, nie miał pan dziś żadnego.
            Na mojej twarzy pojawił się uśmiech i przeczesałem dłonią włosy.
- Wpuść ją.
           Och, grzeczna dziewczynka. Klasnąłem w dłonie, nie posiadając się ze szczęścia. Wypuściłem powietrze i poczułem, że się denerwuję. Ale po jaką cholerę? Nie wiem, ostatnio dziwnie się czułem. Po kilkunastu sekundach, drzwi do mojego gabinetu otworzyły się, a ja ujrzałem w nich skrępowaną kobietę, która z pozoru nie chciała wcale tutaj przychodzić.
- Naprawdę byliśmy umówieni? – zaśmiałem się cicho. – Nie przypominam sobie. – dodałem, kładąc nacisk na „nie przypominam”, a zrobiłem to oczywiście celowo.
- Naprawdę nie wiem, jak mam pana przeprosić.
            „Och, ty już wiesz, jak mogłabyś mnie przeprosić.” – pomyślałem, a na samą myśl uśmiechnąłem się, dość szeroko.
- Zupełnie nie wiem, jak mogłam do tego dopuścić, bardzo rzadko zdarza mi się, że tracę kontrolę, nad czymkolwiek. Przepraszam pana za kłopot i naprawdę..
- Nie musisz mówić do mnie „proszę pana”, wczoraj nie byłaś taka oficjalna.
            Zaśmiałem się, widząc jak zaskoczyłem ją, tym co powiedziałem. Jej mina była świetna. Oczy miała jak pięć złotych i rozszerzone lekko usta.
- Przepraszam, nie powinienem tego mówić. Ale ty nie musisz mnie za nic przepraszać, Caroline. – podszedłem do niej bliżej. – Sam chciałem odwieźć cię do domu, przecież nikt mi nie kazał.
- Ale.. dlaczego? – zająknęła się.
- Nie chciałem, by stała ci się krzywda. – spojrzałem na nią głębokim spojrzeniem i niepewnie wyciągnąłem dłoń, by pogładzić ją po ramieniu. Wyglądała nieziemsko seksownie, ubrana w obcisłe spodnie i cieniutką, prawie prześwitującą bluzkę. Nogi miała długie i szczupłe, jak modelka, więc cokolwiek by na siebie nie założyła, będzie wyglądać perfekcyjnie. – Care? – dotknąłem jej podbródka, unosząc w górę jej głowę tak, by spojrzała mi w oczy. – Usiądziemy? 


______________________________________________________
Dziękuję za każdy komentarz, ale jeszcze goręcej zachęcam do tego. Wiem, że więcej osób czyta to opowiadanie :)
ZOSTAWCIE COŚ PO SOBIE, TO BARDZO MOTYWUJE.. 


OPOWIADANIE NIE JEST PISANE NA PODSTAWIE 50 TWARZY GREY'A!

zapraszam was do zakładki spoilers - warto :)
TWITTUJCIE Z #dontliebabyJB
tam również znajdziecie spojlery :)


głosujcie na bloga Tiny Drug COLLISION tutaj --> klik (na dole strony)

zapraszam na cudowny zwiastun!!

25 komentarzy = następny rozdział

29 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział ! Czekam na next ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhuhuh już myślałam, że Justin ją pocałuje hahaha. Robi się coraz ciekawiej. I też czekam na następny rozdział ;) | @LLWTBBE

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój Justinie! Świetny rozdział!! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny! Justin jest cudowny, taki zimny drań z niego xD
    Czekam na kolejny:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego ja tak bardzo nie lubię Scotta? Strasznie ciekawi mnie jaka jest historia Caroline i Troya, że tak bardzo zdystansowała się do facetów. Jej rozmowa z Alice była przekomiczna hahaha Uwielbiam je. Co do sytuacji w biurze Biebera... No byłam pewna, że ją pocałuje! Ale już zaczyna się bajerka, co on kurcze kombinuje? Nie podobają mi się jego zamiary względem Care.

    I dziękuję za polecenie mojego opowiadania w głosowaniu, to dla mnie naprawdę bardzo ważne :) Napisz mi jak mogę Ci się odwdzięczyć kochana.

    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski rozdział ! <33
    @olusia5692

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest genialnyyyyyy, nie mogę doczekać się na kolejny ♥
    @arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  8. Cuuuuudoooooownyyyyy!

    OdpowiedzUsuń
  9. aww bosko <33333
    czekam na kolejny ;))
    @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  10. No no ^^ akcja się rozkręca :D
    już chce następny rozdział :D
    A ten jest super^^ Justin niecne plany ;3 :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Huhu Justin!!! Świetny rozdział :) @Little1Lies

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju cudowne!! ♡ @bientyx

    OdpowiedzUsuń
  13. no ten rozdział już nie przypomina 50tg. oczywiście jest świetny. no cudo. czekam na kolejny ;3 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejku kolejny cudowny rozdział ❤
    Boże Justin jest taki jdjdjdjbzjsuzysjdhauysh tak
    Czekam na kolejny xo @littlejustiin

    OdpowiedzUsuń
  15. awww , uwielbiam♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Ha ha swietny jest. Podoba mi sie jak piszesz. Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  17. cudowny cudowny cudowny kocham twoje ff

    OdpowiedzUsuń
  18. Super piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny! Czekam na nn *.*

    OdpowiedzUsuń
  20. cudowny , kiedy nn ? ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Jejciu... Ciekawi mnie intryga Justina... Kurcze a jak on ją zrani? :/ A rozdział cudowny i w ogóle... Czekam na następny i życzę duużo weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  22. Całe opowiadanie jest bardzo ciekawe. No i bardzo wciąga :)
    Jednak uważam, że wulgaryzmy są kompletnie niepotrzebne. To taka uwaga.
    Czekam na dalszą część :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Fajny rozdział czy możesz pisać większymi literami

    OdpowiedzUsuń
  24. świetny rozdział ! coś mi się wydaje, że Justin zrani Care,i to tak w 100%..
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie wytrzymam!!! To jest cudowne! Jezu nie każ mi czekać1 Coraz bardziej mi się podoba... umrę chyba. -nowa czytelniczka z twittera @yolos_bitches

    OdpowiedzUsuń