9.01.2015

Two


OSTATNIO:
      Czekało mnie jeszcze tyle rzeczy do zrobienia i spotkanie z klientem o 16:00. Nie wiedziałam, jak ja to dzisiaj wszystko pogodzę. Westchnęłam, zasiadłam za biurkiem i ukryłam twarz w dłoniach, słysząc, że drzwi się otwierają.
- Proszę się streszczać z tą sprawą niecierpiącą zwłoki, nie mam zbyt wiele wolnego czasu na stratę.
- Miło panią znów widzieć, Caroline.
       Poderwałam się z krzesła i dopiero teraz  zdejmując dłonie ze swojej twarzy, spostrzegłam kto właśnie stoi w moim biurze. Justin Bieber we własnej osobie.



 *proszę przeczytać notkę pod rozdziałem!*


       Byłam całkowicie zaskoczona. Co on tutaj do cholery robił? Zaledwie wczoraj przeprowadzałam z nim rozmowę apropo naszej współpracy. Czyżby pan prezes już podjął decyzję? Nie, to nie było możliwe. Przełknęłam powoli ślinę, która stała się gulą w moim gardle. Stałam, jakby sparaliżowana i kurcze, naprawdę nie wiedziałam co odpowiedzieć, On zbyt mnie onieśmielał.
- Pan Bieber, witam. – uśmiechnęłam się nieśmiało. – Co sprowadza pana do mnie już dzisiaj?
       Szatyn zbliżył się do mojego biurka i położył dłonie na fotelu znajdującym się przed nim. Gestem dłoni pokazałam mu, by zajął miejsce dla moich gości lub klientów, a on oczywiście skorzystał z propozycji.
- Chciałbym dowiedzieć się nieco więcej o pani firmie. Muszę wiedzieć z kim wchodzę w układy. Ewentualna współpraca jest bardzo zachęcająca, aczkolwiek wiem za mało o Braun’s Finance.
         Stuknęłam paznokciami o swoje duże biurko w kształcie litery L i przygryzłam wargę.
- Dobrze, proszę pytać. Postaram się udzielić satysfakcjonujących odpowiedzi.
          Justin wypytywał o szczegóły związane z działalnością, jaką prowadzimy. O przebieg różnych procesów, czas ich trwania, w jaki sposób są wykonywane i różne takie. Przyznam szczerze, że żaden klient nigdy o to nie pytał. Dziwie się czułam opowiadając mu o tym wszystkim. Starałam się omijać niektóre szczegóły, ale ten facet jest cholernie przekonujący. Nie dziwię się dlaczego Elisabeth mu uległa i wpuściła go do mnie. Mimo wszystko rozmawiało nam się dość miło i sympatycznie. Pomijam fakt, że czułam się skrępowana i tak, ale starałam się kontrolować i wychodziło mi to, byłam z siebie zadowolona.
- Widzę, że pani w pełni kontroluje swoją firmę, to naprawdę świetnie. Jest pani bardzo odpowiedzialną i zorganizowaną osobą, jak na pierwsze wrażenie. – zaśmiał się cicho w moją stronę.
- Dziękuję. – zarumieniłam się, czułam to. Cholera. – Jeszcze jakieś pytania? Ponieważ naprawdę..
- Chciałbym też dowiedzieć się czegoś o samej pani prezes. – przerwał mi. – O osobie, z którą będę prowadził interesy.
- Jestem naprawdę zwyczajną kobietą. Proszę tylko spojrzeć. – odchyliłam się nieco w tył.
- Patrzę. – odparł półgłosem. Jego nieco ochrypnięty głos przyprawił mnie o dreszcze, a spojrzenie przeszywało do cna. Nie wiem czy poprzednie rumieńce zginęły, ale te, które pojawiły się teraz, były na pewno bardziej wyraźne. Kurwa.
- Nie chciałem zawstydzać, panno Braun. – oparł łokcie o moje biurko, tym samym zbliżając się do mnie. – Proszę nie zrozumieć mnie źle. Po prostu wydaje mi się, że jesteśmy dość podobni,  jeśli chodzi o pracę. Myślę, że mielibyśmy dużo wspólnych tematów.
        A niech to. Dużo wspólnych tematów z tym Greckim Bogiem. W szarej marynarce i ciemnych jeansach wyglądał niemal tak samo bosko, jak we wczorajszym granatowym garniturze. Uciekłam przed nim wzrokiem i znów oblała mnie fala ciepła.
- Naprawdę miło to słyszeć, panie Bieber. Może ma pan rację. Nigdy nie – zawiesiłam głos, nie będąc pewną, czy powinnam to mówić – zaszkodzi spróbować.
- Podoba mi się pani optymistyczne nastawienie. – wstał z fotela. – Mam nadzieję, że pewnego dnia, da się pani zaprosić na kawę, czy może obiad, bo dziś ma pani dużo pracy, z tego co mi powiedziano.
        Okrążyłam swoje biurko, by uścisnąć jego dłoń. Przeniósł wzrok z moich białych, wysokich szpilek na moją twarz, a dokładniej patrzył w moje jasne, zielone oczy. Znów poczułam się dziwnie, ale podobało mi się to. „Podobasz mu się!” usłyszałam gdzieś w głowie. Puknij się w głowę, kobieto. Ten człowiek może mieć każdą, dlaczego miałby chcieć właśnie ciebie?
- Do zobaczenia, Caroline. – powtórzył nieco bardziej stanowczo. – Jeśli mogę się tak do ciebie zwracać. – ujął moją dłoń i delikatnie ją ścisnął.
- Oczywiście, dziękuję za wizytę.
          Mężczyzna przybliżył się do mnie i musnął swoimi wargami skórę na moim policzku. Przyjemne mrowienie objęło to miejsce a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Do zobaczenia. – powiedziałam cicho, na co westchnął słodko i opuścił moje biuro.
         Opadłam po chwili na swój ulubiony fotel i wypuściłam powietrze z płuc. Dobrze, że uchyliłam okna, bo było mi naprawdę gorąco. Co On ze mną robił? Cholera, to było dziwne i wcale nie odpowiadało mi to, w jaki sposób na mnie oddziaływał. Musiałam to powstrzymać. Porwałam mojego iPhone i wybrałam numer mojego menadżera.
- Słucham, drogą panią?
- Przejmujesz wszelkie rozmowy z panem Bieberem, nie pytaj dlaczego.
- Jakie rozmowy, Care?
- Był u mnie dzisiaj. Wypytywał o działalność firmy, przebiegi i różne procesy. Po prostu będzie przekierowywany do ciebie, gdyby znów chciał się czegoś dowiadywać.
- Oczywiście, a podasz mi powód? – zagadnął.
- Nie umawiam się z moimi klientami. - sama nie wierzyłam, że to powiedziałam.
         Rozłączyłam się, wiedząc, że Scott będzie chciał dowiedzieć się czegoś więcej. Tu nie było o czym rozmawiać. Okej, z jednej strony chciałam zobaczyć się z Justinem, ale z drugiej nie mogłam, bo to mój klient, a ja nie zapędzam się w relacje z klientami mojej firmy, to bardzo nieprofesjonalne. Niby zwykła kawa, ale kto wie, jakby to się dalej potoczyło. Wolałam dmuchać na zimne.
         Posiedziałam jeszcze trochę przy tym stosie roboty papierkowej i gdy wreszcie skończyłam z pomocą Alejandry, było za piętnaście czwarta. Uśmiechnęłam się, bo 15 minut w zupełności wystarczy mi na dotarcie na spotkanie z klientem, które było w restauracji nieopodal mojego biura. Porwałam swoją czarną torebkę z biurka i zmierzyłam do windy, by opuścić budynek. Naciągnęłam skórzaną kurteczkę na moją białą, dopasowaną sukienkę, bo miałam wrażenie, że wieje chłodny wiatr.
          Nie pomyliłam się. Było chłodno, jak na tą porę roku. Szybkim krokiem skręciłam w prawo i po chwili byłam na miejscu. Zajęłam zarezerwowany stolik, zamówiłam sobie kawę i wyjęłam, przygotowane wcześniej potrzebne mi materiały do poprowadzenia spotkania.
- Witam panią serdecznie, pani Braun.
- Dzień dobry, panie Flaut, proszę usiąść.
         Po chwili zaczęłam przedstawiać mu ofertę mojej firmy i odpowiadałam na jego wszelkie pytania i rozwiewałam wątpliwości. Poszło mi perfekcyjnie, jak zawsze. No prawie zawsze. Pani Bieber zepsuł moje statystyki.
          Około 19:00 byłam już w swoim apartamencie. Siedziałam na łóżku z laptopem, oglądając mój ulubiony serial, czyli Pamiętniki Wampirów. Okej, może i to było dziecinne, ale nie potrafiłam się oprzeć. Lubiłam to, że czasem mogę oderwać się od tego całego motłoku i po prostu przenieść się w inny świat.
          Mój idealny wieczór został przerwany przez dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu pojawiła mi się znana nazwa.
- Co się stało, Scott?
- Pan Bieber chciał umówić się na jutro z naszą dwójką, podobno w ważnej sprawie, ale powiedziałem, że masz pierwszorzędne spotkanie, ale że ja pozostaje do jego dyspozycji. – odchrząknął, a ja wyprostowałam nogi na łóżku, będąc nieco zdezorientowaną.
- Czyli poprowadzisz spotkanie z nim?
- Chwila. Powiedział, że w takim razie się zastanowi, ponieważ powinnaś być obecna przy tej rozmowie. Był wyraźnie poirytowany. Nie wiem, Care, ale powiem ci, że chyba spodobałaś się temu bogaczowi.
          Nie chciałam przyjmować teorii Scotta, bo nie było mi to do niczego potrzebne. Bywa. Nie byłam tym kompletnie zainteresowana. Pewnie chciał podpisać umowę, a przy tym teoretycznie powinnam być obecna. Na pewno o to chodziło.
- Dzięki wielkie. Do jutra. – ucięłam, szybko się rozłączając.
           Wzięłam luźny tshirt z szafy i skierowałam się do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Poczułam się nieco rozluźniona i wróciłam do łóżka. Przez telefon zalogowałam się na mojego faceeboka i po chwili odczytałam wpis na stronie grupy moich pracowników, a dokładniej mojego oddziału. Marry Jane jutro ma urodziny i zaprosiła nas wszystkich do klubu. Mój zespół składał się z 6 osób. Ja, Scott, Marry Jane, Alejandra, Elisabeth i John. Wszyscy w miarę dobrze się znaliśmy i często wychodziliśmy razem na miasto. Ucieszyłam się na jutrzejszy wieczór i poczułam dziwne pragnienie nawalenia się. Może nie tak totalnie, ale chciałam poczuć się chociażby wstawiona i dobrze się bawić. Wiem, że bez alkoholu też można to osiągnąć, ale akurat miałam ochotę na kilka drinków. Ucieszyłam się bardzo na myśl, że jutro właśnie nadarzy się taka okazja. Polubiłam post, napisałam, że oczywiście będę oraz odłożyłam telefon.  Leżałam tak jeszcze przez..kilkanaście minut? W sumie nie wiem nawet kiedy zasnęłam.

~*~

        Po ciężkim dniu pracy, wróciłam szybko do domu i wzięłam prysznic. Z szafy wyciągnęłam czarne, dopasowane spodnie, nie były to jeansy, do tego czerwoną koszulę z kołnierzykiem, którą wpuściłam i 12-centymetrowe, czarne szpilki. Włosy skręciłam lokówką, mniej więcej od połowy w swobodnie opadające fale. Zrobiłam cienkie kreski nad powieką, nałożyłam nieco różu na policzki, wytuszowałam rzęsy, a do kopertówki włożyłam telefon, błyszczyk i portfel. Byłam gotowa na urodziny mojej koleżanki.
         W pięć osób złożyliśmy się jej na nowego laptopa, był super wyposażony w wiele opcji. Naprawdę mi się podobał. Zamówiłam sobie taksówkę pod hotel, bo wiedziałam, że będę pić, czyli nie mogłam wziąć swojego samochodu.
         Zapłaciłam kierowcy za kurs, gdy zatrzymał się przed największym i najbardziej eleganckim klubie w Beverly Hills - Ecstasy. Wpuścili mnie bez problemu. Znali mnie, ponieważ bywaliśmy tutaj dość często ze znajomymi.
         Weszłam do środka i wzrokiem automatycznie zaczęłam szukać moich bliskich. Klub był naprawdę duży. Na jednej ze ścian mieścił się długi bar i wejście do toalet. W rogach stały stoliki, na kolejnej ścianie stała duża loża z czerowno-czarnymi fotelami. Ogólnie cały klub był utrzymany w tych kolorach. Na środku mieścił się parkiet do tańca. Tak jak mniemam Marry Jane wynajęła tą lożę na dzisiejszą noc i wcale się nie myliłam. Ujrzałam tam wszystkich moich znajomych i z uśmiechem podeszłam do nich. Wszyscy przyjrzeli mi się z uwagą, podziwiając to, jak wyglądam, zresztą nieznajomi robili to samo.
- Caroline! Wreszcie jesteś. Czekaliśmy na ciebie z prezentem! – powiedziała w ekstazie Alejandra.
          Ponagliłam ją gestem dłoni, by wyciągała już prezent i przekazała Marry Jane. Gdy rozpakowała podarunek, nie posiadała się ze szczęścia. Jej usta nie zamknęły się nawet na chwilę przez kilkanaście dobrych sekund. Cieszyłam się, że mój pomysł się sprawdził. Złożyliśmy jej jeszcze raz życzenia i zasiedliśmy na fotelach.
         Po chwili przyszedł kelner, który przyniósł nam kolejkę szotów, zamówioną przez Scotta. Wszystko był opłacone z góry, więc mogliśmy pić do woli. Nie zdążyłam się zorientować kiedy przede mną stała już trzecia kolejka, a ja bawiłam się w najlepsze.
- Teraz za naszą kochaną panią prezes! – Scott objął mnie ramieniem, co teraz w ogóle mi nie przeszkadzało. – Zdrowie!
          Unieśliśmy kieliszki w górę i już po chwili gorzki, okropny płyn wypełnił moje gardło. Jak najszybciej popiłam colą i wzdrygnęłam się. To zaczynało smakować coraz gorzej, ale nie miałam zamiaru przestać.
- Przyniosę ci drinka. – powiedział mi na ucho Scott.
- Jasne, tylko coś mocnego i do tego jeszcze jedna kolejka, na zdrowie mojego najlepszego pod słońcem menadżera! – krzyknęłam.
           Wszyscy parsknęli śmiechem, a Scott pomknął do baru złożyć zamówienie. Po chwili wrócił do nas, za nim mknął kelner z wielką tacą, na której znajdowało się dwanaście kieliszków wódki i jedna szklanka z moim drinkiem. Pochłonęliśmy dwie kolejki, a ja sączyłam już mojego drinka. O cholera, rzeczywiście był mocny. Ale mi było już wszystko jedno. Nawet zbytnio się nie skrzywiłam.
- Caroline, wszystko okej? – spytał mnie, kładąc dłoń na moim karku.
- Jasne! – odparłam, śmiejąc się. – Idziemy zatańczyć? – spytałam go, obserwując jak Marry Jane wywija na parkiecie z Johnem. Wiedziałam, że dawno mieli się ku sobie.
- Skoro chcesz. – wzruszył ramionami.
            Wstał, podając mi dłoń. Gdybym jej nie ujęła, pewnie leżałabym teraz pod tym stołem. Byłam nawalona. Cholera. Nie taki był plan. Nie aż tak. Wsparł mnie, trzymając w pasie, a gdy znaleźliśmy się na parkiecie, przyciągnął mnie do siebie, by lepiej mnie trzymać, bo inaczej bym upadła. Wierzcie mi, ale wstyd.
- Marry Jane i John zaraz zapomną, że nie są tutaj sami. – powiedział, a ja nie wiedziałam w sumie o czym mówi. Nawet nie wiem o czym myślałam. Było mi tak dobrze. Kręciło mi się w głowie, ale był to stan, w którym niczym się nie przejmowałam i mogłam po prostu się bawić.
- Oh, Care, jesteś taka pijana.
- Co ty gadasz. Nie jestem pija.. – zaczęłam się śmiać. – nie jestem pijana! – powtórzyłam głośniej, prawie w jego usta, co wykorzystał i pocałował mnie w nie lekko.
          Zachichotałam. Gdybym była trzeźwa, nie pozwoliłabym na coś takiego, ale że ledwo byłam tutaj w ogóle obecna, to stało się to, co się stało. Pozwoliłam sobie oddać się dość wolnej, ale rytmicznej muzyce, a przy okazji i mojemu przyjacielowi. Przetańczyliśmy całkiem dużo, bo kilkanaście minut. Byłam naprawdę zmęczona, a mimo to nadal się śmiałam i nadal było kiepsko z równowagą. W pewnej chwili, Scott tak bardzo się zapędził, że wjechał palcami pod moje spodnie.
- Zostaw mnie. – powiedziałam przez śmiech i odsunęłam go od siebie, kładąc dłonie na jego ramionach. – Pójdę się czegoś napić.
- Jasne, ja też.
- Nie. Chcę iść sama.  – syknęłam i ruszyłam w przód, podchodząc do baru.
          Wskoczyłam jakoś na wysokie barowe krzesło i oparłam swoje łokcie o blat. Byłam nawalona, a muzyka zaczynała powoli dudnić w mojej głowie. Cholera. Zaczyna się ta najgorsza faza.
- Coś podać? – usłyszałam.
          Uśmiechnęłam się szeroko, parskając cicho śmiechem. Oczywiście, że drinka. Już miałam mówić temu blondaskowi, czego chcę się napić, kiedy poczułam, że ktoś złapał mnie za łokieć i uniemożliwił mi mowę.
- Dla tej pani, zwykła niegazowana woda, albo co lepsze sok z cytryny lub ogórków.
- Przepraszam bardzo, co to ma znaczyć? – warknęłam oburzona.
- Jest pani kompletnie pijana, panno Braun.
          Kto to w ogóle był? Ciemne blond włosy, dość jasne, brązowe oczy, czarna koszula i ciemna marynarka, oraz ciemne spodnie z dość niskim krokiem. O mój boże. Poznaje Go! To On!
- Justin Bieber. – zaśmiałam się. – We własnej osobie – dodałam.
          Zaśmiał się, tak jak i ja i podsunął mi szklankę z przezroczystym płynem pod dłoń. Spojrzał ponaglająco, bo chciał, żebym to wypiła. Podstawiłam sobie szklankę pod nos i powąchałam. Cholera, ale syf.
- Dlaczego mam pić to świństwo?
- Szkoda, że nie spytałaś o to kilka godzin wcześniej, gdy wlewałaś w siebie wódkę. – powiedział sarkastycznie i sam swoją dłonią, pomógł mi przechylić szklankę.
          Po pierwszych dwóch łykach siłą odsunęłam od siebie tą szklankę i prawie zakrztusiłam się tym płynem, dlatego zaczęłam kaszleć. Pokręcił głową ze zmieszaniem.
- Wypij to, Caroline, to ci pomoże wrócić do żywych.
- Ale kiedy ja nie chce, Juuustin.. – przeciągałam jego imię i pozostałe wyrazy w sumie też. Położyłam głowę na jego ramieniu, czując jak jego ciało całe się spięło.
- Och, kochana.. – westchnął i pogładził mnie dłonią po moim ramieniu.
- Hey! – gwałtownie oderwałam się od niego.- Nie dotykaj mnie. Nie umawiam się z moimi klientami, a ty właśnie nim jesteś. – wskazałam na niego zadziornie palcem. – Łączą nas sprawy wyłącznie zawodowe, panie Bieber. – dotknęłam czubka jego nosa.
          Bieber pochwycił go i złożył do reszty, zamykając moją dłoń w swojej i uśmiechając się do mnie cwaniacko.
- Szkoda, że nie powiedziałaś tak swojemu menadżerami , który kleił się do ciebie jak klej do kartki, Caroline.
- Oh przestań! – zsunęłam się z krzesła barowego i gdyby nie szybki refleks Justina, upadłabym. – Puść mnie!
- Nie zamierzam cię zostawiać tutaj w takim stanie. – ujął mnie pod łokcie i uniósł ku górze. Był silny i tak dobrze zbudowany
- Nie będę się z tobą umawiać!
- Jeszcze będzie pani o to prosić, panno Braun. – zaśmiał się pod nosem i uniósł mnie nad ziemię, chwytając w swoje ramiona.
          Przez całą drogę krzyczałam, żeby mnie postawił, a on jakby był głuchy. Skierował się do swojego samochodu, sadzając mnie na miejscu pasażera. Ujął moją torebkę i zaczął w niej grzebać.
- Co ty robisz? – wybełkotałam.
- Szukam twojego portfela, żeby wiedzieć gdzie mieszkasz i gdzie mam cię odwieźć.
*w tym momencie Justin zauważył kartę hotelową, otwierającą drzwi i już wiedział, gdzie odwieźć pijaną Caroline*
           Mężczyzna ruszył swoim czarnym, sportowym autem z parkingu i mknął bardzo szybko przez ulice miasta. Światła uliczne zlewały mi się w jedno, od czego zaczęło robić mi się jeszcze bardziej nie dobrze, więc po prostu zamknęłam oczy i odpłynęłam.

~*~

         Zatrzymałem się pod samym wejściem do hotelu, wiedząc, że ona zasnęła, a budzenie jej nie byłoby dobrym pomysłem. Wysiadłem z auta, mówiąc boyowi, że za chwilę wracam, więc by nie sprowadzał mojego auta do garażu.
         Przeszedłem z drugiej strony, by otworzyć drzwi od strony pasażera. Ująłem śpiącą Caroline w ramiona i ruszyłem do wejścia. Była lekka, więc ani trochę się nie zmęczyłem. W recepcji dowiedziałem się wszystkich niezbędnych rzeczy i skierowałem się do windy. 18 piętro? Mój Boże, wyżej się nie dało? Choć sam mieszkałem na 13. Lubiłem ten hotel, ta mała ma dobry gust. Sam kiedyś mieszkałem w nim przez jakiś czas, ale z różnych przyczyn musiałem go opuścić. Nie ważne.
         Gdy winda wreszcie zatrzymała się na 18 piętrze, wysiadłem kierując się  na lewo, gdzie ujrzałem jedyne drzwi na tym piętrze. Jakimś cudem wygrzebałem z jej torebki kartę otwierającą drzwi, przytrzymując jej drobne ciało jedną ręką. Gdy w końcu zobaczyłem zielone światełko, pchnąłem drzwi nogą i zanurzyłem się w ciemności jej apartamentu. Szybko rozpoznałem, którą zajęła sypialnie, ponieważ były tam uchylone drzwi. Ułożyłem ją jak najdelikatniej umiem na białej pościeli i zdjąłem jej wysokie szpilki. Cholera, jak można w czymś takim chodzić? Przecież to idzie się zabić. Mruknęła coś, przekręcając się na drugą stronę.
- Połóż się ze mną, proszę.. – powiedziała z zamkniętymi oczami. Nadal była pijana.
         Przeszedłem z drugiej strony, gdzie było wolne miejsce i usiadłem na łóżku. Pogładziłem ją po ramieniu przez kilka sekund i byłem pewien, że już śpi, a jej sen jest mocny jak kamień. Spojrzałem na kompletnie pijaną kobietę i zaśmiałem się cicho. Wyjąłem swoją wizytówkę i długopis z wewnętrznej kieszeni marynarki i napisałem kilka słów na odwrocie, kładąc ją na szafce nocnej. Po chwili opuściłem jej apartament, sam udając się do swojego. Długo rozmyślałem o tym co dzisiaj się stało i dziękowałem, że nadarzyła się taka okazja. Muszę się do niej zbliżyć. Za wszelką cenę muszę wypełnić swój plan, muszę ratować swoje życie i swoją firmę. Zimny, bezduszny skurwysyn? Może i tak, ale czego się nie robi dla pieniędzy?


__________________________________________
Hej, kochani! ;**
Na początku chciałabym was mega podziękować za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem :)
Nie spodziewałam się, że moje ff tak szybko znajdzie tylu czytelników. Mam nadzieję, że ta liczba będzie stale wzrastać :) 
~ wpisujcie się do INFORMOWANYCH ~
 
1. Twittujcie #dontliebabyJB
2. Obserwujcie mnie! 
3. Kochani, komentujcie rozdział. Najlepiej gdy komentarze są długie i naprawdę wyrażają opinię, nie tylko 'świetnie, czekam na nn' :D
4.KTO WIDZIAŁ OSTATNIĄ SESJĘ JUSTINA 'CALVIN KLEIN' ?! OMG! ♥

 25 komentarzy = kolejny rozdział 
ZWIASTUN! 

30 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział :)
    Tylko co ten Bieber kombinuje? Mam nadzieje ze nie skrzywdzi Caroline dla swoich korzyści
    Czekam na kolejny :) @littlejustiin

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny. Nie wiem czemu zalecialo mi tu trochę Greyem. Ale naprawdę rozdział wymiata. Powodzenia w pisaniu! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :3
    dancing-with-an-angel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wowow, ale się narobiło. Caroline się upija, Scott się do niej dobiera no i ta akcja z Justinem >>>> aż strach pomyśleć co jeszcze wymyślisz haha :D i ciekawa jestem co kombinuje Justin :o | @LLWTBBE

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne. Niebanalne chociaż zauważyłam na początku lekkie podobieństwo do 50tg. Nie lubię tego wiec mam nadzieje że nie bedziesz pchala się w ten styl. - bad_king_bizzle

    OdpowiedzUsuń
  5. OBIECUJĘ, ŻE MOJE FF NIE JEST BAZOWANE NA 50 TWARZY GREYA :)

    może wam się tak wydawać przez to, że postacie mają swoje firmy, ale naprawdę nie bazuję na tej trylogii :) nie martwcie się :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow... nieźle :) podoba mi się nie mogę się juz doczekać kolejnego :* @@annie_pilch

    OdpowiedzUsuń
  7. I tak Justin się w niej zakocha, musi!

    OdpowiedzUsuń
  8. Justin jest taki słodki, znaczy... gra takiego słodkiego. Ciekawe co takiego się dzieje, że musi ratować firmę...
    Caroline, haha. Pijana jest bardzo zabawna. Coś za dużo powiedziała Justinowi, kiedy się spotkali w klubie xD Już sobie wyobrażam jej zdezorientowanie, kiedy obudzi się, a obok niej wizytówka Justina:)
    Rozdział genialny, uwielbiam to opowiadanie<3
    A co do sesji Justina.... Co tutaj dużo mówić? Idealna, szkoda że tej reklamy nie będzie w polskiej telewizji :/
    Czekam na kolejny i zapraszam także do czytania mojego opowiadania:)
    too-easy-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny ! Czekam na next ! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny !! Nie wiedziałam, że pani prezes może się tak upić :D A z tego Justina to kulturalny mężczyzna. Nie pozwolił jej pić i nawet odwiozl do apartamentu. Na prawdę świetny rozdział. Tylko na drugi raz może postaraj się żeby było więcej akcji. Zresztą ty wiesz jak pisać :D
    czekam na nn i mam nadzieje że szybko będzie te 25 komentarzy. Pozdrawiam i całuje :*♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział boski! Zakochałam się w nim po prostu:)
    Czekam na nn z niecierpliwością <33
    @olusia5692

    OdpowiedzUsuń
  12. *.* cudowny rozdział, podobnie jak główna bohaterka. Jest taka słodka! Ale coś mi sie nie podoba w jej managerze. No i w Justinie przez ostatni akapit rozdziału. Czekam na kolejny!

    Bardzo proszę wszystkich czytelników COLLISION (collision-fanfiction.blogspot.com) o głosowanie na Blog Miesiaca, to tylko moment dla Was! http://spisfanfiction.blogspot.com (należy zjechać na sam dół strony).
    PS czy mogłabyś polecić to pod nowym rozdziałem? Odwdzięczę się jak tylko będziesz chciała.

    OdpowiedzUsuń
  13. Taki dwulicowy Justin. Niby dobry ale z drugiej strony na plan, pewnie chce ją zostawić tylko w skarpetkach:) podoba mu się to ff powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawie się zapowiada :3. Pewnie ten dwulicowy Jus zmieni się i ją pokocha, tak myślę no ale zobaczymy ! Bardzo mi się to ff <3 życzę weny Skarbie xx

    OdpowiedzUsuń
  15. JEJKU SUPER KOCHANA. kocham czytac twojego bloga x

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawie! Jestem pod wrażeniem! Mam nadzieje na szybki rozdzial :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaj***sty rozdział! To takie słodkie było jak się kłócili tak razem xD oby było wiecej takich momentów i ciekawych sytuacji. No i chce się jak najszybciej dowiedzieć jaki ma plan Justin :) jedyne na co mogę narzekac to to że za długo czekam na następne rozdziały ! :D życzę weny kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale się cieszę że dałaś z perspektywy Justina , wiemy dzięki temu co uważa i jak myśli ;)
    Rozdział Boski !!
    Scott gdzie te łapy ^^ Caroline jest zajebista :D Nie jest łatwa i to jest spk, nie lubię jak każdy facet myśli że jak jest przystojny to każda jego o.O Niech się stara a nie :P
    Z niecierpliwością czekam na następny ^^ Bd np. w weekendzik ? :D

    OdpowiedzUsuń
  19. kolejny super rozdział 4 kom i następny :D okazuję się że Jus się w niej nie zadłużył tylko ją wykorzysta ;/ biedna ale ona jeszcze go okręci sobie wokół palca :D się upiła hahahahah to tr przypomina 50 twarzy Greya:D zakładam że to pewnie twoja inspiracja? ;D tak więc rozdział super i już się nie mogę doczekać nn :) gratuluje tylu czytelników! much love sukcesu i do nn xoxo

    OdpowiedzUsuń
  20. Akurat w tym momencie? Ostatnio tylko myślę o tym ff. Czekam na więcej @arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  21. Dlaczego przerwalaś w takim momencie!!?? O nie Justin ma jakiś chory plan .Dlaczego ? Biedna Carolin :( Czekam na nastepny :) @Little1Lies

    OdpowiedzUsuń
  22. Biedna Carolin :( dodaj szybko następnyyy! <3
    @complicated_truth

    OdpowiedzUsuń
  23. Czekam z zniecierpliwieniem na następny xD

    OdpowiedzUsuń
  24. Swietne ff jedno z lepszych jakie czytalam. Juz nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu :D Kochaamm <3

    OdpowiedzUsuń
  25. świetny *.*
    oj c on chce zrobić ehh nie dobrze
    czekam z niecierpliwością na kolejny ;3
    @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  26. GENIALNY
    @SwaglandJB

    OdpowiedzUsuń