OSTATNIO:
Czekało mnie jeszcze tyle rzeczy do
zrobienia i spotkanie z klientem o 16:00. Nie wiedziałam, jak ja to dzisiaj
wszystko pogodzę. Westchnęłam, zasiadłam za biurkiem i ukryłam twarz w
dłoniach, słysząc, że drzwi się otwierają.
-
Proszę się streszczać z tą sprawą niecierpiącą zwłoki, nie mam zbyt wiele
wolnego czasu na stratę.
-
Miło panią znów widzieć, Caroline.
Poderwałam się z krzesła i dopiero
teraz zdejmując dłonie ze swojej twarzy,
spostrzegłam kto właśnie stoi w moim biurze. Justin Bieber we własnej osobie.
*proszę przeczytać notkę pod rozdziałem!*
Byłam całkowicie zaskoczona. Co on tutaj do cholery robił? Zaledwie wczoraj
przeprowadzałam z nim rozmowę apropo naszej współpracy. Czyżby pan prezes już podjął
decyzję? Nie, to nie było możliwe. Przełknęłam powoli ślinę, która stała się
gulą w moim gardle. Stałam, jakby sparaliżowana i kurcze, naprawdę nie
wiedziałam co odpowiedzieć, On zbyt mnie onieśmielał.
- Pan
Bieber, witam. – uśmiechnęłam się nieśmiało. – Co sprowadza pana do mnie już
dzisiaj?
Szatyn zbliżył się do mojego biurka i położył dłonie na fotelu znajdującym się
przed nim. Gestem dłoni pokazałam mu, by zajął miejsce dla moich gości lub
klientów, a on oczywiście skorzystał z propozycji.
- Chciałbym
dowiedzieć się nieco więcej o pani firmie. Muszę wiedzieć z kim wchodzę w
układy. Ewentualna współpraca jest bardzo zachęcająca, aczkolwiek wiem za mało
o Braun’s Finance.
Stuknęłam paznokciami o swoje duże biurko w kształcie litery L i przygryzłam
wargę.
- Dobrze,
proszę pytać. Postaram się udzielić satysfakcjonujących odpowiedzi.
Justin wypytywał o szczegóły związane z działalnością, jaką prowadzimy. O
przebieg różnych procesów, czas ich trwania, w jaki sposób są wykonywane i
różne takie. Przyznam szczerze, że żaden klient nigdy o to nie pytał. Dziwie
się czułam opowiadając mu o tym wszystkim. Starałam się omijać niektóre
szczegóły, ale ten facet jest cholernie przekonujący. Nie dziwię się dlaczego
Elisabeth mu uległa i wpuściła go do mnie. Mimo wszystko rozmawiało nam się
dość miło i sympatycznie. Pomijam fakt, że czułam się skrępowana i tak, ale
starałam się kontrolować i wychodziło mi to, byłam z siebie zadowolona.
- Widzę, że
pani w pełni kontroluje swoją firmę, to naprawdę świetnie. Jest pani bardzo
odpowiedzialną i zorganizowaną osobą, jak na pierwsze wrażenie. – zaśmiał się
cicho w moją stronę.
- Dziękuję.
– zarumieniłam się, czułam to. Cholera. – Jeszcze jakieś pytania? Ponieważ
naprawdę..
- Chciałbym
też dowiedzieć się czegoś o samej pani prezes. – przerwał mi. – O osobie, z
którą będę prowadził interesy.
- Jestem
naprawdę zwyczajną kobietą. Proszę tylko spojrzeć. – odchyliłam się nieco w
tył.
- Patrzę. –
odparł półgłosem. Jego nieco ochrypnięty głos przyprawił mnie o dreszcze, a
spojrzenie przeszywało do cna. Nie wiem czy poprzednie rumieńce zginęły, ale
te, które pojawiły się teraz, były na pewno bardziej wyraźne. Kurwa.
- Nie
chciałem zawstydzać, panno Braun. – oparł łokcie o moje biurko, tym samym
zbliżając się do mnie. – Proszę nie zrozumieć mnie źle. Po prostu wydaje mi
się, że jesteśmy dość podobni, jeśli chodzi o pracę. Myślę, że mielibyśmy
dużo wspólnych tematów.
A niech to. Dużo wspólnych tematów z tym Greckim Bogiem. W szarej marynarce i
ciemnych jeansach wyglądał niemal tak samo bosko, jak we wczorajszym granatowym
garniturze. Uciekłam przed nim wzrokiem i znów oblała mnie fala ciepła.
- Naprawdę
miło to słyszeć, panie Bieber. Może ma pan rację. Nigdy nie – zawiesiłam głos,
nie będąc pewną, czy powinnam to mówić – zaszkodzi spróbować.
- Podoba mi
się pani optymistyczne nastawienie. – wstał z fotela. – Mam nadzieję, że
pewnego dnia, da się pani zaprosić na kawę, czy może obiad, bo dziś ma pani
dużo pracy, z tego co mi powiedziano.
Okrążyłam swoje biurko, by uścisnąć jego dłoń. Przeniósł wzrok z moich białych,
wysokich szpilek na moją twarz, a dokładniej patrzył w moje jasne, zielone
oczy. Znów poczułam się dziwnie, ale podobało mi się to. „Podobasz mu się!” usłyszałam
gdzieś w głowie. Puknij się w głowę, kobieto. Ten człowiek może mieć każdą,
dlaczego miałby chcieć właśnie ciebie?
- Do
zobaczenia, Caroline. – powtórzył nieco bardziej stanowczo. – Jeśli mogę się
tak do ciebie zwracać. – ujął moją dłoń i delikatnie ją ścisnął.
- Oczywiście,
dziękuję za wizytę.
Mężczyzna przybliżył się do mnie i musnął swoimi wargami skórę na moim
policzku. Przyjemne mrowienie objęło to miejsce a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Do
zobaczenia. – powiedziałam cicho, na co westchnął słodko i opuścił moje biuro.
Opadłam po chwili na swój ulubiony fotel i wypuściłam powietrze z płuc. Dobrze,
że uchyliłam okna, bo było mi naprawdę gorąco. Co On ze mną robił? Cholera, to
było dziwne i wcale nie odpowiadało mi to, w jaki sposób na mnie oddziaływał.
Musiałam to powstrzymać. Porwałam mojego iPhone i wybrałam numer mojego
menadżera.
- Słucham,
drogą panią?
-
Przejmujesz wszelkie rozmowy z panem Bieberem, nie pytaj dlaczego.
- Jakie
rozmowy, Care?
- Był u mnie
dzisiaj. Wypytywał o działalność firmy, przebiegi i różne procesy. Po prostu
będzie przekierowywany do ciebie, gdyby znów chciał się czegoś dowiadywać.
-
Oczywiście, a podasz mi powód? – zagadnął.
- Nie
umawiam się z moimi klientami. - sama nie wierzyłam, że to powiedziałam.
Rozłączyłam się, wiedząc, że Scott będzie chciał dowiedzieć się
czegoś więcej. Tu nie było o czym rozmawiać. Okej, z jednej strony chciałam
zobaczyć się z Justinem, ale z drugiej nie mogłam, bo to mój klient, a ja nie
zapędzam się w relacje z klientami mojej firmy, to bardzo nieprofesjonalne.
Niby zwykła kawa, ale kto wie, jakby to się dalej potoczyło. Wolałam dmuchać na
zimne.
Posiedziałam jeszcze trochę przy tym stosie roboty papierkowej i gdy wreszcie
skończyłam z pomocą Alejandry, było za piętnaście czwarta. Uśmiechnęłam się, bo
15 minut w zupełności wystarczy mi na dotarcie na spotkanie z klientem, które
było w restauracji nieopodal mojego biura. Porwałam swoją czarną torebkę z
biurka i zmierzyłam do windy, by opuścić budynek. Naciągnęłam skórzaną
kurteczkę na moją białą, dopasowaną sukienkę, bo miałam wrażenie, że wieje
chłodny wiatr.
Nie pomyliłam się. Było chłodno, jak na tą porę roku. Szybkim krokiem skręciłam
w prawo i po chwili byłam na miejscu. Zajęłam zarezerwowany stolik, zamówiłam
sobie kawę i wyjęłam, przygotowane wcześniej potrzebne mi materiały do
poprowadzenia spotkania.
- Witam
panią serdecznie, pani Braun.
- Dzień
dobry, panie Flaut, proszę usiąść.
Po chwili zaczęłam przedstawiać mu ofertę mojej firmy i odpowiadałam na jego
wszelkie pytania i rozwiewałam wątpliwości. Poszło mi perfekcyjnie, jak zawsze.
No prawie zawsze. Pani Bieber zepsuł moje statystyki.
Około 19:00 byłam już w swoim apartamencie. Siedziałam na łóżku z laptopem,
oglądając mój ulubiony serial, czyli Pamiętniki Wampirów. Okej, może i
to było dziecinne, ale nie potrafiłam się oprzeć. Lubiłam to, że czasem mogę
oderwać się od tego całego motłoku i po prostu przenieść się w inny świat.
Mój idealny wieczór został przerwany przez dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu
pojawiła mi się znana nazwa.
- Co się
stało, Scott?
- Pan Bieber
chciał umówić się na jutro z naszą dwójką, podobno w ważnej sprawie, ale
powiedziałem, że masz pierwszorzędne spotkanie, ale że ja pozostaje do jego
dyspozycji. – odchrząknął, a ja wyprostowałam nogi na łóżku, będąc nieco
zdezorientowaną.
- Czyli
poprowadzisz spotkanie z nim?
- Chwila.
Powiedział, że w takim razie się zastanowi, ponieważ powinnaś być obecna przy
tej rozmowie. Był wyraźnie poirytowany. Nie wiem, Care, ale powiem ci, że chyba
spodobałaś się temu bogaczowi.
Nie chciałam przyjmować teorii Scotta, bo nie było mi to do niczego potrzebne.
Bywa. Nie byłam tym kompletnie zainteresowana. Pewnie chciał podpisać umowę, a
przy tym teoretycznie powinnam być obecna. Na pewno o to chodziło.
- Dzięki
wielkie. Do jutra. – ucięłam, szybko się rozłączając.
Wzięłam luźny tshirt z szafy i skierowałam się do łazienki, by wziąć szybki
prysznic. Poczułam się nieco rozluźniona i wróciłam do łóżka. Przez telefon
zalogowałam się na mojego faceeboka i po chwili odczytałam wpis na stronie
grupy moich pracowników, a dokładniej mojego oddziału. Marry Jane jutro ma
urodziny i zaprosiła nas wszystkich do klubu. Mój zespół składał się z 6 osób.
Ja, Scott, Marry Jane, Alejandra, Elisabeth i John. Wszyscy w miarę dobrze się
znaliśmy i często wychodziliśmy razem na miasto. Ucieszyłam się na jutrzejszy
wieczór i poczułam dziwne pragnienie nawalenia się. Może nie tak totalnie, ale
chciałam poczuć się chociażby wstawiona i dobrze się bawić. Wiem, że bez
alkoholu też można to osiągnąć, ale akurat miałam ochotę na kilka drinków.
Ucieszyłam się bardzo na myśl, że jutro właśnie nadarzy się taka okazja.
Polubiłam post, napisałam, że oczywiście będę oraz odłożyłam telefon.
Leżałam tak jeszcze przez..kilkanaście minut? W sumie nie wiem nawet kiedy
zasnęłam.
~*~
Po ciężkim dniu pracy, wróciłam szybko do domu i wzięłam prysznic. Z szafy
wyciągnęłam czarne, dopasowane spodnie, nie były to jeansy, do tego czerwoną
koszulę z kołnierzykiem, którą wpuściłam i 12-centymetrowe, czarne szpilki.
Włosy skręciłam lokówką, mniej więcej od połowy w swobodnie opadające fale.
Zrobiłam cienkie kreski nad powieką, nałożyłam nieco różu na policzki,
wytuszowałam rzęsy, a do kopertówki włożyłam telefon, błyszczyk i portfel.
Byłam gotowa na urodziny mojej koleżanki.
W pięć osób złożyliśmy się jej na nowego laptopa, był super wyposażony w wiele
opcji. Naprawdę mi się podobał. Zamówiłam sobie taksówkę pod hotel, bo
wiedziałam, że będę pić, czyli nie mogłam wziąć swojego samochodu.
Zapłaciłam kierowcy za kurs, gdy zatrzymał się przed największym i najbardziej
eleganckim klubie w Beverly Hills - Ecstasy. Wpuścili mnie bez problemu.
Znali mnie, ponieważ bywaliśmy tutaj dość często ze znajomymi.
Weszłam do środka i wzrokiem automatycznie zaczęłam szukać moich bliskich. Klub
był naprawdę duży. Na jednej ze ścian mieścił się długi bar i wejście do
toalet. W rogach stały stoliki, na kolejnej ścianie stała duża loża z
czerowno-czarnymi fotelami. Ogólnie cały klub był utrzymany w tych kolorach. Na
środku mieścił się parkiet do tańca. Tak jak mniemam Marry Jane wynajęła tą
lożę na dzisiejszą noc i wcale się nie myliłam. Ujrzałam tam wszystkich moich
znajomych i z uśmiechem podeszłam do nich. Wszyscy przyjrzeli mi się z uwagą,
podziwiając to, jak wyglądam, zresztą nieznajomi robili to samo.
- Caroline!
Wreszcie jesteś. Czekaliśmy na ciebie z prezentem! – powiedziała w ekstazie
Alejandra.
Ponagliłam ją gestem dłoni, by wyciągała już prezent i przekazała Marry Jane.
Gdy rozpakowała podarunek, nie posiadała się ze szczęścia. Jej usta nie
zamknęły się nawet na chwilę przez kilkanaście dobrych sekund. Cieszyłam się,
że mój pomysł się sprawdził. Złożyliśmy jej jeszcze raz życzenia i zasiedliśmy
na fotelach.
Po chwili przyszedł kelner, który przyniósł nam kolejkę szotów, zamówioną przez
Scotta. Wszystko był opłacone z góry, więc mogliśmy pić do woli. Nie zdążyłam
się zorientować kiedy przede mną stała już trzecia kolejka, a ja bawiłam się w
najlepsze.
- Teraz za
naszą kochaną panią prezes! – Scott objął mnie ramieniem, co teraz w ogóle mi
nie przeszkadzało. – Zdrowie!
Unieśliśmy kieliszki w górę i już po chwili gorzki, okropny płyn wypełnił moje
gardło. Jak najszybciej popiłam colą i wzdrygnęłam się. To zaczynało smakować
coraz gorzej, ale nie miałam zamiaru przestać.
- Przyniosę
ci drinka. – powiedział mi na ucho Scott.
- Jasne,
tylko coś mocnego i do tego jeszcze jedna kolejka, na zdrowie mojego
najlepszego pod słońcem menadżera! – krzyknęłam.
Wszyscy parsknęli śmiechem, a Scott pomknął do baru złożyć zamówienie. Po
chwili wrócił do nas, za nim mknął kelner z wielką tacą, na której znajdowało
się dwanaście kieliszków wódki i jedna szklanka z moim drinkiem. Pochłonęliśmy
dwie kolejki, a ja sączyłam już mojego drinka. O cholera, rzeczywiście był
mocny. Ale mi było już wszystko jedno. Nawet zbytnio się nie skrzywiłam.
- Caroline,
wszystko okej? – spytał mnie, kładąc dłoń na moim karku.
- Jasne! –
odparłam, śmiejąc się. – Idziemy zatańczyć? – spytałam go, obserwując jak Marry
Jane wywija na parkiecie z Johnem. Wiedziałam, że dawno mieli się ku sobie.
- Skoro
chcesz. – wzruszył ramionami.
Wstał, podając mi dłoń. Gdybym jej nie ujęła, pewnie leżałabym teraz pod tym
stołem. Byłam nawalona. Cholera. Nie taki był plan. Nie aż tak. Wsparł mnie,
trzymając w pasie, a gdy znaleźliśmy się na parkiecie, przyciągnął mnie do
siebie, by lepiej mnie trzymać, bo inaczej bym upadła. Wierzcie mi, ale wstyd.
- Marry Jane
i John zaraz zapomną, że nie są tutaj sami. – powiedział, a ja nie wiedziałam w
sumie o czym mówi. Nawet nie wiem o czym myślałam. Było mi tak dobrze. Kręciło
mi się w głowie, ale był to stan, w którym niczym się nie przejmowałam i mogłam
po prostu się bawić.
- Oh, Care,
jesteś taka pijana.
- Co ty
gadasz. Nie jestem pija.. – zaczęłam się śmiać. – nie jestem pijana! –
powtórzyłam głośniej, prawie w jego usta, co wykorzystał i pocałował mnie w nie
lekko.
Zachichotałam. Gdybym była trzeźwa, nie pozwoliłabym na coś takiego, ale że
ledwo byłam tutaj w ogóle obecna, to stało się to, co się stało. Pozwoliłam
sobie oddać się dość wolnej, ale rytmicznej muzyce, a przy okazji i mojemu
przyjacielowi. Przetańczyliśmy całkiem dużo, bo kilkanaście minut. Byłam
naprawdę zmęczona, a mimo to nadal się śmiałam i nadal było kiepsko z
równowagą. W pewnej chwili, Scott tak bardzo się zapędził, że wjechał palcami
pod moje spodnie.
- Zostaw
mnie. – powiedziałam przez śmiech i odsunęłam go od siebie, kładąc dłonie na
jego ramionach. – Pójdę się czegoś napić.
- Jasne, ja
też.
- Nie. Chcę
iść sama. – syknęłam i ruszyłam w przód, podchodząc do baru.
Wskoczyłam jakoś na wysokie barowe krzesło i oparłam swoje łokcie o blat. Byłam
nawalona, a muzyka zaczynała powoli dudnić w mojej głowie. Cholera. Zaczyna się
ta najgorsza faza.
- Coś podać?
– usłyszałam.
Uśmiechnęłam się szeroko, parskając cicho śmiechem. Oczywiście,
że drinka. Już miałam mówić temu blondaskowi, czego chcę się napić, kiedy
poczułam, że ktoś złapał mnie za łokieć i uniemożliwił mi mowę.
- Dla tej
pani, zwykła niegazowana woda, albo co lepsze sok z cytryny lub ogórków.
-
Przepraszam bardzo, co to ma znaczyć? – warknęłam oburzona.
- Jest pani
kompletnie pijana, panno Braun.
Kto to w ogóle był? Ciemne blond włosy, dość jasne, brązowe oczy, czarna
koszula i ciemna marynarka, oraz ciemne spodnie z dość niskim krokiem. O mój
boże. Poznaje Go! To On!
- Justin
Bieber. – zaśmiałam się. – We własnej osobie – dodałam.
Zaśmiał się, tak jak i ja i podsunął mi szklankę z przezroczystym płynem pod
dłoń. Spojrzał ponaglająco, bo chciał, żebym to wypiła. Podstawiłam sobie
szklankę pod nos i powąchałam. Cholera, ale syf.
- Dlaczego
mam pić to świństwo?
- Szkoda, że
nie spytałaś o to kilka godzin wcześniej, gdy wlewałaś w siebie wódkę. –
powiedział sarkastycznie i sam swoją dłonią, pomógł mi przechylić szklankę.
Po pierwszych dwóch łykach siłą odsunęłam od siebie tą szklankę i prawie
zakrztusiłam się tym płynem, dlatego zaczęłam kaszleć. Pokręcił głową ze
zmieszaniem.
- Wypij to,
Caroline, to ci pomoże wrócić do żywych.
- Ale kiedy
ja nie chce, Juuustin.. – przeciągałam jego imię i pozostałe wyrazy w sumie
też. Położyłam głowę na jego ramieniu, czując jak jego ciało całe się spięło.
- Och,
kochana.. – westchnął i pogładził mnie dłonią po moim ramieniu.
- Hey! –
gwałtownie oderwałam się od niego.- Nie dotykaj mnie. Nie umawiam się z moimi
klientami, a ty właśnie nim jesteś. – wskazałam na niego zadziornie palcem. –
Łączą nas sprawy wyłącznie zawodowe, panie Bieber. – dotknęłam czubka jego
nosa.
Bieber pochwycił go i złożył do reszty, zamykając moją dłoń w swojej i uśmiechając
się do mnie cwaniacko.
- Szkoda, że
nie powiedziałaś tak swojemu menadżerami , który kleił się do ciebie jak klej
do kartki, Caroline.
- Oh
przestań! – zsunęłam się z krzesła barowego i gdyby nie szybki refleks Justina,
upadłabym. – Puść mnie!
- Nie
zamierzam cię zostawiać tutaj w takim stanie. – ujął mnie pod łokcie i uniósł
ku górze. Był silny i tak dobrze zbudowany
- Nie będę
się z tobą umawiać!
- Jeszcze
będzie pani o to prosić, panno Braun. – zaśmiał się pod nosem i uniósł mnie nad
ziemię, chwytając w swoje ramiona.
Przez całą drogę krzyczałam, żeby mnie postawił, a on jakby był głuchy.
Skierował się do swojego samochodu, sadzając mnie na miejscu pasażera. Ujął
moją torebkę i zaczął w niej grzebać.
- Co ty
robisz? – wybełkotałam.
- Szukam
twojego portfela, żeby wiedzieć gdzie mieszkasz i gdzie mam cię odwieźć.
*w tym
momencie Justin zauważył kartę hotelową, otwierającą drzwi i już wiedział,
gdzie odwieźć pijaną Caroline*
Mężczyzna ruszył swoim czarnym, sportowym autem z parkingu i mknął bardzo
szybko przez ulice miasta. Światła uliczne zlewały mi się w jedno, od czego
zaczęło robić mi się jeszcze bardziej nie dobrze, więc po prostu zamknęłam oczy
i odpłynęłam.
~*~
Zatrzymałem się pod samym wejściem do hotelu, wiedząc, że ona zasnęła, a
budzenie jej nie byłoby dobrym pomysłem. Wysiadłem z auta, mówiąc boyowi, że za
chwilę wracam, więc by nie sprowadzał mojego auta do garażu.
Przeszedłem z drugiej strony, by otworzyć drzwi od strony pasażera. Ująłem śpiącą
Caroline w ramiona i ruszyłem do wejścia. Była lekka, więc ani trochę się nie
zmęczyłem. W recepcji dowiedziałem się wszystkich niezbędnych rzeczy i
skierowałem się do windy. 18 piętro? Mój Boże, wyżej się nie dało? Choć sam
mieszkałem na 13. Lubiłem ten hotel, ta mała ma dobry gust. Sam kiedyś
mieszkałem w nim przez jakiś czas, ale z różnych przyczyn musiałem go opuścić.
Nie ważne.
Gdy winda wreszcie zatrzymała się na 18 piętrze, wysiadłem kierując się
na lewo, gdzie ujrzałem jedyne drzwi na tym piętrze. Jakimś cudem wygrzebałem z
jej torebki kartę otwierającą drzwi, przytrzymując jej drobne ciało jedną ręką.
Gdy w końcu zobaczyłem zielone światełko, pchnąłem drzwi nogą i zanurzyłem się
w ciemności jej apartamentu. Szybko rozpoznałem, którą zajęła sypialnie,
ponieważ były tam uchylone drzwi. Ułożyłem ją jak najdelikatniej umiem na
białej pościeli i zdjąłem jej wysokie szpilki. Cholera, jak można w czymś takim
chodzić? Przecież to idzie się zabić. Mruknęła coś, przekręcając się na drugą
stronę.
- Połóż się
ze mną, proszę.. – powiedziała z zamkniętymi oczami. Nadal była pijana.
Przeszedłem z drugiej strony, gdzie było wolne miejsce i usiadłem na łóżku.
Pogładziłem ją po ramieniu przez kilka sekund i byłem pewien, że już śpi, a jej
sen jest mocny jak kamień. Spojrzałem na kompletnie pijaną kobietę i zaśmiałem
się cicho. Wyjąłem swoją wizytówkę i długopis z wewnętrznej kieszeni marynarki
i napisałem kilka słów na odwrocie, kładąc ją na szafce nocnej. Po chwili
opuściłem jej apartament, sam udając się do swojego. Długo rozmyślałem o tym co
dzisiaj się stało i dziękowałem, że nadarzyła się taka okazja. Muszę się do
niej zbliżyć. Za wszelką cenę muszę wypełnić swój plan, muszę ratować swoje
życie i swoją firmę. Zimny, bezduszny skurwysyn? Może i tak, ale czego się nie
robi dla pieniędzy?
__________________________________________
Hej, kochani! ;**
Na początku chciałabym was mega podziękować za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem :)
Nie spodziewałam się, że moje ff tak szybko znajdzie tylu czytelników. Mam nadzieję, że ta liczba będzie stale wzrastać :)
Nie spodziewałam się, że moje ff tak szybko znajdzie tylu czytelników. Mam nadzieję, że ta liczba będzie stale wzrastać :)
~ wpisujcie się do INFORMOWANYCH ~
1. Twittujcie #dontliebabyJB
2. Obserwujcie mnie!
3. Kochani, komentujcie rozdział. Najlepiej gdy komentarze są długie i naprawdę wyrażają opinię, nie tylko 'świetnie, czekam na nn' :D
4.KTO WIDZIAŁ OSTATNIĄ SESJĘ JUSTINA 'CALVIN KLEIN' ?! OMG! ♥
Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTylko co ten Bieber kombinuje? Mam nadzieje ze nie skrzywdzi Caroline dla swoich korzyści
Czekam na kolejny :) @littlejustiin
Rozdział świetny. Nie wiem czemu zalecialo mi tu trochę Greyem. Ale naprawdę rozdział wymiata. Powodzenia w pisaniu! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :3
OdpowiedzUsuńdancing-with-an-angel.blogspot.com
Wowow, ale się narobiło. Caroline się upija, Scott się do niej dobiera no i ta akcja z Justinem >>>> aż strach pomyśleć co jeszcze wymyślisz haha :D i ciekawa jestem co kombinuje Justin :o | @LLWTBBE
OdpowiedzUsuńŚwietne!!!!
OdpowiedzUsuńCudowne. Niebanalne chociaż zauważyłam na początku lekkie podobieństwo do 50tg. Nie lubię tego wiec mam nadzieje że nie bedziesz pchala się w ten styl. - bad_king_bizzle
OdpowiedzUsuńOBIECUJĘ, ŻE MOJE FF NIE JEST BAZOWANE NA 50 TWARZY GREYA :)
OdpowiedzUsuńmoże wam się tak wydawać przez to, że postacie mają swoje firmy, ale naprawdę nie bazuję na tej trylogii :) nie martwcie się :)
Wow... nieźle :) podoba mi się nie mogę się juz doczekać kolejnego :* @@annie_pilch
OdpowiedzUsuńI tak Justin się w niej zakocha, musi!
OdpowiedzUsuńJustin jest taki słodki, znaczy... gra takiego słodkiego. Ciekawe co takiego się dzieje, że musi ratować firmę...
OdpowiedzUsuńCaroline, haha. Pijana jest bardzo zabawna. Coś za dużo powiedziała Justinowi, kiedy się spotkali w klubie xD Już sobie wyobrażam jej zdezorientowanie, kiedy obudzi się, a obok niej wizytówka Justina:)
Rozdział genialny, uwielbiam to opowiadanie<3
A co do sesji Justina.... Co tutaj dużo mówić? Idealna, szkoda że tej reklamy nie będzie w polskiej telewizji :/
Czekam na kolejny i zapraszam także do czytania mojego opowiadania:)
too-easy-love.blogspot.com
Cudowny ! Czekam na next ! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny !! Nie wiedziałam, że pani prezes może się tak upić :D A z tego Justina to kulturalny mężczyzna. Nie pozwolił jej pić i nawet odwiozl do apartamentu. Na prawdę świetny rozdział. Tylko na drugi raz może postaraj się żeby było więcej akcji. Zresztą ty wiesz jak pisać :D
OdpowiedzUsuńczekam na nn i mam nadzieje że szybko będzie te 25 komentarzy. Pozdrawiam i całuje :*♥
Rozdział boski! Zakochałam się w nim po prostu:)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn z niecierpliwością <33
@olusia5692
*.* cudowny rozdział, podobnie jak główna bohaterka. Jest taka słodka! Ale coś mi sie nie podoba w jej managerze. No i w Justinie przez ostatni akapit rozdziału. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńBardzo proszę wszystkich czytelników COLLISION (collision-fanfiction.blogspot.com) o głosowanie na Blog Miesiaca, to tylko moment dla Was! http://spisfanfiction.blogspot.com (należy zjechać na sam dół strony).
PS czy mogłabyś polecić to pod nowym rozdziałem? Odwdzięczę się jak tylko będziesz chciała.
Taki dwulicowy Justin. Niby dobry ale z drugiej strony na plan, pewnie chce ją zostawić tylko w skarpetkach:) podoba mu się to ff powodzenia
OdpowiedzUsuńCudowny *.*
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada :3. Pewnie ten dwulicowy Jus zmieni się i ją pokocha, tak myślę no ale zobaczymy ! Bardzo mi się to ff <3 życzę weny Skarbie xx
OdpowiedzUsuńJEJKU SUPER KOCHANA. kocham czytac twojego bloga x
OdpowiedzUsuńCiekawie! Jestem pod wrażeniem! Mam nadzieje na szybki rozdzial :D
OdpowiedzUsuńZaj***sty rozdział! To takie słodkie było jak się kłócili tak razem xD oby było wiecej takich momentów i ciekawych sytuacji. No i chce się jak najszybciej dowiedzieć jaki ma plan Justin :) jedyne na co mogę narzekac to to że za długo czekam na następne rozdziały ! :D życzę weny kochana ♥
OdpowiedzUsuńAle się cieszę że dałaś z perspektywy Justina , wiemy dzięki temu co uważa i jak myśli ;)
OdpowiedzUsuńRozdział Boski !!
Scott gdzie te łapy ^^ Caroline jest zajebista :D Nie jest łatwa i to jest spk, nie lubię jak każdy facet myśli że jak jest przystojny to każda jego o.O Niech się stara a nie :P
Z niecierpliwością czekam na następny ^^ Bd np. w weekendzik ? :D
kolejny super rozdział 4 kom i następny :D okazuję się że Jus się w niej nie zadłużył tylko ją wykorzysta ;/ biedna ale ona jeszcze go okręci sobie wokół palca :D się upiła hahahahah to tr przypomina 50 twarzy Greya:D zakładam że to pewnie twoja inspiracja? ;D tak więc rozdział super i już się nie mogę doczekać nn :) gratuluje tylu czytelników! much love sukcesu i do nn xoxo
OdpowiedzUsuńAkurat w tym momencie? Ostatnio tylko myślę o tym ff. Czekam na więcej @arianatorka
OdpowiedzUsuńDlaczego przerwalaś w takim momencie!!?? O nie Justin ma jakiś chory plan .Dlaczego ? Biedna Carolin :( Czekam na nastepny :) @Little1Lies
OdpowiedzUsuńBiedna Carolin :( dodaj szybko następnyyy! <3
OdpowiedzUsuń@complicated_truth
Czekam z zniecierpliwieniem na następny xD
OdpowiedzUsuńSwietne ff jedno z lepszych jakie czytalam. Juz nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu :D Kochaamm <3
OdpowiedzUsuńświetny *.*
OdpowiedzUsuńoj c on chce zrobić ehh nie dobrze
czekam z niecierpliwością na kolejny ;3
@nxd69
swietny!!!
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńGENIALNY
OdpowiedzUsuń@SwaglandJB