6.03.2015

Thirteen

OSTATNIO:
"Wysunęłam białą kartkę bardzo powoli i to co ukazywało się moim oczom, mroziło mi krew w żyłach. Na zwykłej białej kartce były naklejone powycinane literki, które układały się w jedno zdanie."


Caroline:
       Siedziałam w aucie i jak wryta gapiłam się na tą kartkę. 


"Uważaj, bo nigdy nie będziesz wiedziała z kim masz doczynienia"

         Co to wszystko miało znaczyć? Kto to do cholery napisał i koniecznie chciał, by trafiło do mnie? O kogo chodzi?! Czułam, jak moje serce wali niczym opętane. Bałam się, choć z drugiej strony byłam dziwnie spokojna. Jakbym wiedziała, że nic mi się nie stanie. Zawsze byłam zbyt odważna, nigdy nie przejmowałam się rzeczami, które mi się przytrafiały. Moja mama zawsze była nadopiekuńcza w stosunku do mnie, nie rozumiem dlaczego ze zwykłego przyzwyczajenia nie dbam o siebie. 
      Uderzyłam lekko dłonią w kierownicę. Cholera! Przez 24 lata mojego życia wszystko miała poukładane, zawsze dopięte  na ostatni guzik, rzadko co wymykało mi się spod kontroli, a teraz? Dlaczego straciłam kontrolę nad swoim życiem? Ktoś mi grozi i byłam niemal pewna, że to jakaś chora psychicznie była dziewczyna pana Biebera. Miałam dość tej znajomości, która była błędem już od początku. Nie żałujesz. Och, zamknij się. 
        Nabrałam haustu powietrza i powoli go wypuściłam. Musiałam się uspokoić. Nagle ktoś zapukał w moją szybę a ja podskoczyłam na fotelu. Co jest? Zaczęłam być strachliwa, jak nigdy dotąd. Ciekawe czemu. Postanowiłam zachować wszystko dla siebie. 
- Care, gdzieś ty się podziewała?! Wyjechałaś z miasta? 
- Tak, byłam na małym urlopie. - skłamałam. Kartkę z groźbą trzymałam przy piersi, by nie zauważył jej. 
         Ruszyłam w przód, zaskoczona tym, jak szybko potrafię się opanować. Czułam, jak drżą mi dłonie i co najdziwniejsze wyrwałam w przód, nie pytając Scotta, czy idzie ze mną. Oczywiście dorównał mi kroku po chwili i otworzył drzwi do biurowca. Skierowaliśmy się do windy i wciskając numer 4, oparłam się o zimną ścianę. 
- Wszystko okej? Jesteś jakaś roztrzęsiona. - wyrwał mnie z transu.
- W jak najlepszym porządku. - znów skłamałam, posyłając mu wymuszony uśmiech.
         Miałam ze Scottem bardzo dobre stosunki, ale nie chciałam mu mówić, że ktoś mi grozi i mnie śledzi, no bo jak inaczej wiedziałby gdzie mieszkam? Z czasem myślenia o tym wszystkim, stawało się to coraz bardziej dziwniejsze. 
         Winda zatrzymała się na czwartym piętrze, drzwi otworzyły się i przekroczyliśmy ich próg, kierując się w stronę mojego biura. Czemu idzie za mną? Pchnęłam drzwi dłonią, witając się wcześniej z Hannah, siedzącą przy biurku, moją sekretarką. Scott wszedł za mną a ja poczułam się dziwnie nieswojo. Chciałam położyć torebkę i stertę notatek, którą obejmowałam kurczowo ramieniem. Rzuciłam to wszystko na biurko i odwróciłam się tyłem, przecierając dłonią twarz.
- Co to do kurwy jest?
         Natychmiast odwróciłam się do mojego menadżera i rozszerzyłam oczy. Pieprzona kartka musiała mi wypaść! Scott właśnie ją trzymał i miał w niej utkwiony wzrok, byłam spanikowana i czułam, jak moje serce znów przyśpiesza. Co teraz? Co teraz?!
- Scott, to nie tak.. Po prostu o to nie pytaj. - wyciągnęłam dłoń, by oddał mi list.
- Ktoś ci grozi. - to nie było pytanie, tylko poważne stwierdzenie.
         Wyrwałam mu ją z dłoni, zgięłam w pół i wsadziłam do szuflady swojego biurka. Nie miał prawa się wtrącać. 
- Kto to? 
- Nie wiem! - powiedziałam głośniej niż zamierzałam. - Nie wiem kto to jest i o co chodzi, nie wiem nic!
          Przeczesał dłonią krótkie, jasne włosy i wypuścił z płuc nadmiar powietrza. Podszedł do okna i zaklął pod nosem. Był wkurzony, a on rzadko się wkurzał, w ogóle rzadko przeklinał. Och, Scotty..
- Przez te dni, gdy nie było z tobą kontaktu, byłaś z Bieberem, prawda?
          Jego bezpośredniość zbiła mnie z tropu. Skąd to wiedział? Jego "szósty" zmysł niestety nie kłamał. 
- On nie ma z tym nic wspólnego.
         Sama nie wierzyłam w to, co powiedziałam. A może nie chciałam wierzyć? Wolałabym bronić go z całego serca, przecież był dla mnie taki dobry i naprawdę wierzyłam, że może coś być z tego. Ależ byłam głupia.
- Od kiedy go poznałaś wszystko się zmieniło. - warknął. - Nigdy nikt ci nie groził, nie widzisz co robi z twoim życiem?! 
- Scott! To moje życie! Mogę spotykać się z kim chce! Przecież Justin nie wysyła mi listów z pogróżkami, nie jest psychicznie chory. - oparłam się dłońmi o blat biurka. - Zresztą to i tak nie ważne, zerwałam z nim wszelkie kontakty.  
- To nic nie zmienia! Nie jesteś przy nim ani trochę bezpieczna i przez niego coś może Ci się stać! - krzyczał.
         Nagle rozległo się pukanie, następnie otworzyły się drzwi. Ktoś nawet nie czekał na słowo "proszę". Robi to nawet moja sekretarka. Ludzie, trochę ogłady. 
- Panna Braun?
- Prowadzimy w tej chwili pilną rozmowę. - wtrącił Scott. - Proszę opuścić to pomieszczenie. 
          Mężczyzna był młody, ubrany w ciemne jeansy, białą koszulę oraz czarną marynarkę i krawat. Włosy miał krótkie i ciemne. 
- Zajmę tylko chwilę. - przybyły podszedł do mojego biurka i objął wzrokiem leżące na nim rzeczy. Zachowywał się, jakby czegoś szukał. Zabrałam szybko list z pogróżką, mając nadzieję, że go nie widział. - Panno Braun, przysyła mnie pan Bieber w sprawach biznesowych. Parker. - skinął głową. - Jestem jego pełnomocnikiem i chcę omówić kwestię umowy dotyczącej państwa współpracy. 
          Zatkało mnie totalnie. Mam z nim współpracować?! Z tym dupkiem, który mnie wykorzystał i przez którego jestem w niebezpieczeństwie?! Nie, nie ma mowy. Już otwierałam usta, by odmówić, ale zapaliła mi się czerwona lampka. To wielka szansa dla mojej firmy, nie mogę jej pozbawić tej okazji.
- Panie Parker, w tym momencie..
- Odmawiamy współpracy. Proszę przekazać panu Bieberowi. 
         Przeniosłam wzrok na Scotta i spiorunowałam go spojrzeniem. 
- Oddzwonię do pana. - rzuciłam szybko. - Proszę zostawić mi tutaj swój numer. 
        Mężczyzna wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki wizytówkę i podał mi ją. Uśmiechnął się pociesznie i skierował się do wyjścia z mojego biura.
- Care..
- Wyjdź, chcę zostać sama.
- Pod jednym warunkiem. 
  

Justin:
        Siedziałem jak na szpilkach w swoim biurze czekając na Travisa - mojego wspólnika. Cholera, nie ma go już ponad dwie godziny! Co on tam robi? Wysłałem go tam po jedną cholerną rzecz! Poderwałem się z fotela i podszedłem do okna. Wyjąłem z biurka papierosa, którego odpaliłem. Uchyliłem nieco jedno z okien i zaciągnąłem się dymem. Na ogół nie paliłem, ale ostatnio byłem ciągle w nerwach, a to mnie jakoś wyzwalało. Co teraz będzie? Jak to wszystko się potoczy?
        Drzwi otworzyły się bez pukania, a do środka wszedł Travis. Wyrzuciłem przez okno niedopałek i zasiadłem za biurkiem.
- Czemu tak długo?
- Justin, to jest kawałek stąd, zresztą nie chciała mnie do niej wpuścić, upierałem się by jej nie informowała, że jestem.
- Przejdź do sedna. - denerwowałem się.
- Była u siebie ze Scottem McCallem, zdaje się, że się kłócili, zanim wszedłem słyszałem jego krzyk. - poprawił się na fotelu, a ja wyobraziłem sobie, jak ten palant krzyczy na Care. - Przedstawiłem się jako twój pełnomocnik i poinformowałem, że chciałem porozmawiać o waszej umowie o współpracę. Była zaskoczona, McCall powiedział, że rezygnują z tego, ale ona poprawiła go i powiedziała, że zadzwoni do mnie. Zostawiłem jej swój numer.
- To tyle?!
         Poruszyłem się nerwowo na krześle. Dwie godziny czekałem, by usłyszeć coś, co zupełnie nie jest mi przydatne? O co się kłócili? Dlaczego na nią krzyczał?! 
- Uspokój się, bo nic ci więcej nie powiem. 
- Czyli jest coś jeszcze. - zaśmiałem się. 
- Owszem, niemało. - pokiwał głową. - Na biurku leżał list z groźbą. 
         Co do cholery? Jaką pieprzoną groźbą?! Ktoś jej groził? Dlaczego, kto i po co? To nie możliwe. Nie możliwe, by moja przeszłość zaczęła ją ścigać, dawno ją zamknąłem. O co tu do cholery chodziło? Ponagliłem go wzrokiem, by kontynuował.
- O ile dobrze pamiętam było tam napisane "Uważaj, bo nigdy nie wiesz z kim będziesz miała doczynienia." - wzruszył ramionami. - Schowała go do szuflady. Gdy opuściłem biuro, dziewczyna kazała również Scottowi wyjść i zostawić ją samą. Postawił jej warunek. 
- Mów, Parker.
- Powiedział, że przyjedzie po nią wieczorem i zabierze ją na jakąś imprezę do swojego znajomego.
           Co za pieprzony dupek! Wykorzystywał sytuacje, gdy pokłóciła się ze mną, by próbować coś u niej zyskać. Wiedziałem, że Caroline się nawali, a on to wykorzysta. Byłem wściekły. Ktoś groził mojej małej. Była całkowicie bezbronna i to był mój pieprzony obowiązek, by ją chronić, nie ważne za jaką cenę.
- Dowiedz się, gdzie zamierza wywieźć ją ten palant. Obserwuj go, chcę adresy jego rodziny. Wszystkie w tym stanie. 
~*~ 

          Dochodziła 20:00, a ja stałem w windzie w biurowcu Braun's Finance. Nie interesowało mnie, czy wezwą policję czy też nie. Miałem to gdzieś. Towarzyszył mi Michael, mój kierowca. Gdy drzwi otworzyły się, wypadłem z nich, kierując się do recepcji.
- W czym mogę panu pomóc? - spytała drobna blondynka o imieniu Hannah. - Pan Bieber. - dodała z uśmiechem
- Proszę natychmiast otworzyć biuro pani Braun. - wiedziałem, że nie ma jej już w firmie, ponieważ dostałem informację od Travisa, że zmierza ze Scottem w kierunku północnym do Sevilah 559.
- Nie mogę tego zrobić. Biuro jest prywatne, znajdują się tam tajne dokumenty apropo firmy, ja nie mogę tego zrobić, przykro mi. 
          Zaśmiałem się pod nosem, przeczesując dłonią włosy, ciągnąc za ich końce.
- Albo pani natychmiast otworzy te drzwi, albo je wyważę. 
          Kobieta spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem, pełnym zdezorientowania. 
- Panie Bieber, ja nie powinnam.
- Tu chodzi o życie pani Braun. - musiałem użyć tego argumentu. 
          Hannah odsunęła szufladę i wyjęła z niej mały, złoty klucz. Obeszła wokoło recepcję i ruszyła w dobrze mi znanym kierunku. Zatrzymała się przed białymi drzwiami, powoli je otwierając. Miałem nadzieję, że to, po co tutaj przyszedłem, wciąż tu jest. 
- Panie Bieber, dosłownie minuta, potem wzywam ochronę. - szepnęła.
          Ominąłem ją i rzuciłem się w kierunku dużego, ciemnego biurka. Złapałem za uchwyt szuflady i otworzyłem ją, szukając tego listu. Przesunąłem stosu kartek, nic. Otworzyłem kolejną szufladę, również to samo. Tak też było z kolejnymi dwiema. Przed ostatnia od dołu dała mi nadzieja, była niemal pusta a na wierzchu leżała biała kartka, zgięta w pół. Ująłem ją w dłonie.
- Kurwa.. - jęknąłem.
          To było straszne. Włożyłem ją do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki i kiwnąłem do Michaela, że wychodzimy. Czym prędzej skierowałem się do windy, czekając aż zawiezie mnie na parter. Zaczerpnąłem świeżego powietrza, by trochę się uspokoić.
- Zamów taksówkę, lub zadzwoń po kogoś, by zawiózł cię do inspektora Stevensa. Daj mu to. - podałem mu kartkę, którą wcześniej włożyłem w beżową kopertę. - Powiedz, że tego dotykałem i każ sprawdzić mu odciski palców, jak najszybciej. 
- Oczywiście, panie Bieber.
         Wsiadłem do samochodu i włączając się do ruchu drogowego, modliłem się by jak najszybciej znaleźć się przy Caroline. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do niej. Po trzech sygnałach dziewczyna odrzuciła połączenie, tak było i za kolejnym razem. Skierowałem się na Sevilah 559, wyprzedzając wszystkie auta po kolei. 
          Zaparkowałem po 30minutach przed klubem, zegarek wybijał 21:40 Wiedziałem, że gra już się zaczęła. Wpadłem tam jak oszalały. Głośna muzyka dopadła do moich uszu i poczułem intensywny zapach perfum. Tysiące różnych zapachów. Brnąłem naprzód w poszukiwaniu mojej małej, ale nigdzie nie mogłem jej dostrzec. Czułem, że powinienem się pośpieszyć. Obszedłem cały klub wokoło, ale po nich ani śladu. 
- Puść mnie! - usłyszałem ledwo przebijający się głosik przez muzykę dudniącą z głośników. 
        Natychmiast zmierzyłem w kierunku z którego dochodził, mianowicie toalety. Wpadłem do męskiej i nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
- Masz trzy sekundy, żeby zdjąć z niej te łapy. - warknąłem, czując, że moje hamulce zniknęły. 



____________________________________
CO SĄDZICIE?!
zapewniam, że akcja będzie się teraz rozkręcać..
obserwujcie to konto, niedługo rusza moje nowe fanfiction --> KLIK

jeśli zmieniliście swoje usery na tt, napiszcie to!! :)

KOMENTUJCIE kochani (limit 30)
to bardzo motywuje i zachęca no i oczywiście wiem co o tym wszystkim sądzicie. 

33 komentarze:

  1. Super ! Moim zdaniem była dziewczyna Justina grozi Carolinie. Czekam na next ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Woow woow woow *_____* ale ciekawie*.*
    Nie wiem co mam myslec rozdzial swietny jak zawsze uwieeeelbiam,nie moge sie doczekac nastepnego aww milego weekendu :*** @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  3. boże, dlaczego w takim momencie?! ewh, rozdział świetny, czekam na następny oraz życzę weny /@smileparadise3

    OdpowiedzUsuń
  4. @biebspurplestar6 marca 2015 08:48

    Genialne! Cieszy mnie że akcja zaczyna się wreszcie rozkręcać. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Omgggggggv jaka akcja. Czrkam na nn arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow :D Extra, cudny *-* Te emocje :) I myśl co się tam dzieje xd Super ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Az mnie ścisneło w gardle. Świetny rozdział, kocham groźnego Justina hahaha czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow świetny rozdział.Mam nadziejeę że Scott jej nic nie zrobił @Little1Lies

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział.Mam nadzieję że Scott jej nic nie zrobił
    @Little1Lies

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na trochę akcji! :D
    Rozdział na plus, wspólnik Caroline widać przegina :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow. Nie spodziewalam sie takiego obrotu sprawy. Super😊

    OdpowiedzUsuń
  12. Wooo genialny *.*Nie mogę się doczekać kolejnego♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  13. Sądzę że nie zdziwi Cię mój komentarz, bo prawie za każdym razem wyglądają one tak samo, ale cóż innego mogę napisać jak to że ten rozdział jest niesamowity?
    Moim "ale" może być jedynie długość tego rozdziału ale domyślam się że to było zaplanowane w kontekście utrzymania "tajemnicy" tej ostatniej sceny.
    Nie mogę doczekać sie następnego, a ciekawość wyżera mnie od środka jejku
    Cudo!
    @littlejustiin

    OdpowiedzUsuń
  14. Fantastyczny ♥ wow akcja sie rozkręca, co oznacza że bedzie jeszcze fajniej.Czekam na next ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. O.O co się dzieje! Jeśli to Scott się dobiera do Care to mam nadzieję, że Justin obije mu tą fałszywą, pedofilską morde. W ogóle to on nazywa ją "moja mała", jakie to słodkie! Mam nadzieję również, że się pogodzą i nic nikomu się nie stanie. Czekam na kolejny!


    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mogę się doczekać następnego :))

    OdpowiedzUsuń
  17. Omg ciekawe co teraz bedzie sie dzialo

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham to! Końcówka genialna >>>>
    Z resztą wszystko genialne ;)
    @SwaglandJB

    OdpowiedzUsuń
  19. o cholera, ciekawe kto to był, czyżby Scoot? świetnie!
    czekam na nowy:)
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  20. Justin na samym końcu >>>>>>> agdsgsagd uwielbiam go!

    OdpowiedzUsuń
  21. Kurde, wszystko zaczyna się nieźle komplikować....
    Mam nadzieję, że szybko rozwiąże się ten problem z groźbami:(
    Rozdział cudo jak zwykle z resztą:* Czekam na kolejny.
    too-easy-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Boski rozdział !! Nie mogę doczekać się kolejnego <33
    @olusia5692

    OdpowiedzUsuń
  23. czekam na NN!!

    OdpowiedzUsuń
  24. Ciekawe co szykujesz na następny rozdział, nie mogę się doczekać :d chcę Jusline <3

    E.

    OdpowiedzUsuń
  25. ha ! Daje 31 komentarz i czekam na następny rozdzial :)) /@Vejtaszewska

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie zapomniałaś o nas? :(

    OdpowiedzUsuń