- Kocham cię, Caroline. - szepnąłem, a moja łza spadła na jej usta.
Po chwili opuściłem salę, musiałem być przy Jaxonie."
~Justin's view~
Kobiecie w czarnej sukni, przechadzała się po moim ogrodzie za domem. Obserwowałem ją z wielkiego okna w salonie, przez dobre kilkanaście minut. Chciałem przestać się na nią patrzeć, ale nie mogłem. Coś mnie w niej przyciągało. Gdy zdecydowałem się otworzyć drzwi, zderzyłem się z falą chłodnego powietrza. Zrobiło się nieprzyjemnie, bardzo zimno i ponuro. Zrobiłem krok na przód i nagle zrobiło się wokół mnie ciemno. Ten mrok spowodowany był ogromnymi, gęstymi chmurami, które zasygnalizowały mi że za moment się rozpada.
Podszedłem do pierwszego drzewa, przy którym przed chwilą krzątała się kobieta i dotknąłem jego kory. W momencie zetknięcia się mojej skóry z pniem drzewa, zaczęła z niego wypływać czerwona ciecz. Zdezorientowany odsunąłem się, unosząc swoje dłonie, które również były nią pokryte. Moje oczy powiększyły się, chciałem krzyczeć, ale gdy chciałem wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, głos grzązł mi w gardle. Nie wiedziałem co się dzieje, przerażenie zaczynało mnie obezwładniać. Padłem na kolana, tracąc czucie w kończynach. Ułożyłem dłonie na ziemi, by się podeprzeć, klęczałem na kolanach. Zacząłem się krztusić, kaszleć. Przystawiłem jedną dłoń do ust, zatykając je. Po chwili zauważyłem, że jest na niej mnóstwo krwi. Kaszlałem krwią, czułem, jak narasta we mnie strach.
Zaczynało brakować mi tchu, każdy kolejny oddech, był walką. Wpatrywałem się w ziemie, nie będąc w stanie unieść głowy. W ułamku sekundy w zasięgu mojego wzroku pojawił się czarne, damskie lakierki. Do kogo one należały? Nie miałem pojęcia. Nie mogłem skupić się, ani poruszyć przez plucie krwią i uciskający ból w klatce piersiowej i czaszce.
Po krótkiej chwili, ktoś, kto stał przede mną, kopnął mnie w ramię, tym samym sprawiając, że przewróciłem się na plecy. Ból był ogromny, promieniujący na całe moje ciało. Przymknąłem oczy, a ból przejął kontrolę nade mną. Niespokojnie kręciłem się, wyginając kręgosłup. Szukałem pozycji, w której będzie mi najlepiej, która choć odrobinę uśmierzy ból.
Unosząc powieki, zorientowałem się, że leżę na boku. Nieopodal mnie, a dokładniej przede mną znów zobaczyłem tajemniczą, na czarno ubraną kobietę. Stała tyłem do mnie, jej długie, ciemne, skręcone przy końcach włosy, opadały na plecy i na czarną koronkę. Na głowie miała kapelusz z dość szerokim rondem. Nagle gwałtownie odwróciła twarz, przez co ujrzałem jej lewy profil. Uświadomiłem sobie, że skądś ją znam, była piękna, zniewalająco piękna.
- Zabiłeś... - usłyszałem z jej ust, na co z moich zaczęła wylewać się krew.
Czułem, że umrę. Czułem, jak coś ciężkiego wychodzi mi przez gardło, ból był nie do zniesienia. Nie myliłem się. Po katorgach i męczarniach, w końcu wyplułem coś ogromnego, a właściwie zwymiotowałem. Przed moją twarzą pojawiło się małe serce.
Zerwałem się na równe nogi i czułem, jak wilgotne jest moje ciało. Przetarłem dłonią swoje oczy i wypuściłem nadmiar powietrza z płuc. Kurwa, nie miałem siły, autentycznie nie miałem siły. Trzecią dobę nic nie jadłem, prawie nie spałem, nie kąpałem się. Zdawałem sobie sprawę w jakiej kondycji muszę być i jak wyglądam. Poczułem dłoń na swoim ramieniu i odruchowo się odwróciłem.
- Załatwiłem panu prysznic i dobry posiłek w salach prywatnych, w których kładą dzieci, których rodzice nie chcą odstępować ich na krok. Proszę z tego skorzystać.
- Wielkie dzięki, Patric. Michael dotarł do domu?
- Oczywiście, wieczorem ma wrócić do szpitala. - odchrząknął. - Proszę wjechać na trzecie piętro i skierować się do pokoju 312. - uśmiechnął się pocieszająco.
Świadomość, że mój syn jest na sali operacyjnej i robią coś w jego malutkim serduszku, przyprawiała mnie o dreszcze. Wiedziałem, że liczy się każda sekunda. Każda pieprzona sekunda mogła przybliżać mojego syna do śmierci, lub do życia. Co za cholerny kontrast, jest zbyt duży. Mogę stracić dziecko, lub mogę zostać uszczęśliwiony w największym stopniu. Możliwość utulenia swojego dziecka. Chwilami, tak bardzo tego pragnąłem, że chciało mi się płakać i krzyczeć. Nigdy nie pomyślałbym, że znajdę się w takim stanie emocjonalnym. Nagle mój nałóg, kobiety, pieniądze, firma, nic się nie liczyło. Chciałem tylko jednego, by mój syn żył, by był zdrowy. Zastanawiając się moment dłużej, czy narkotyki były moim nałogiem? Kiedyś, owszem. Ale ostatnio? Wciągnąłem raz, kiedy zobaczyłem Caroline w barze z tym jej rzekomym narzeczonym.
Nie chciałem już tego. Jakiego moje dziecko miałoby ojca? Ćpuna, chodzącego na dziwki? W jednym momencie poczułem ogromny wstyd. Wstyd za swoje życie do tej pory, za to jak one wyglądało. Czy to nie dziwne, że w jednej sekundzie zapragnąłem zmienić w nim praktycznie wszystko? Potrzebowałem, by w końcu zagościły w nim prawdziwe wartości, by pojawiło się miejsce tylko dla osób, które kocham i są dla mnie ważne. Żadnych przekrętów, oszustw, nielegalnych handlów i spotkań. Musiałem to wszystko zakończyć. Byłem świadom tego, że dopóki tu mieszkam, to nigdy się nie skończy. Jaki z tego wniosek? Musiałem wyjechać, opuścić to miasto, które ciągnęło za sobą cień mojej mrocznej przeszłości. Nowe życie z moim dzieckiem i kobietą, którą kocham byłoby największym cudem, szczęściem. W głębi duszy to naprawdę było moim marzeniem, ale jakiś podświadomy głos szeptał mi do ucha, że to niemożliwe. Słyszałem, że za wiele oczekuję, że zbyt wiele wymagam. Ale czy pragnienie bycia szczęśliwym to zbyt dużo?
Nawet nie zorientowałem się kiedy znalazłem się w pokoju, który załatwił dla mnie Patric. Zanurzyłem się od razu we wnętrzu łazienki. Zauważyłem torbę z mojego domu, w której przywiózł mi świeże ubrania. W duchu byłem mu serdecznie wdzięczny, Michaelowi również, za to co robili dla mnie.
Po chwili gorący strumień wody oblał moje ciało, a ja poczułem się cholernie dobrze. Przez moment, zdawało mi się to nie na miejscu, apropo sytuacji w jakiej się znajdowałem, ale naprawdę czułem się błogo. Tego mi było trzeba. Wiedziałem, że to obudzi mnie na tyle, że będę w stanie trzeźwo myśleć i skupić się na ważnych rzeczach, robić je na sto procent. Po kilkunastu minutach odprężania swojego ciała, naciągnąłem na siebie świeże jeansy i jasnoniebieską koszulę. Na szafce w pokoju, stał pełny posiłek na tacy, ale mimo wszystko nie miałem na niego ochoty. Zerknąłem na parujące jeszcze ziemniaki, leżące obok nich mięso, surówkę i zdecydowałem się na zjedzenie trzech ciasteczek zbożowych, które leżały obok talerza. Pociągnąłem kilka łyków czarnej, mocnej kawy, stojącej tuż przy talerzy i opuściłem pomieszczenie, zamykając je na klucz, który następnie wylądował w tylnej kieszeni spodni. Skierowałem się do windy i wcisnąłem piętro pierwsze. Drzwi zamknęły się przede mną i poczułem dziwne kłucie serca oraz jego nagłe przyśpieszenie. Winda zaczęła jechać w dół, a ja trzymałem się o rurkę, by nie stracić równowagi. Mały ekranik nad drzwiami wskazał cyferkę "2" i poczułem małe szarpnięcie, co sygnalizowało zatrzymanie. Po chwili weszła kobieta w starszym wieku. Stanęła obok, ponownie wciskając jedynkę, a następnie przycisk, powodujący zasunięcie się drzwi. Przeniosłem wzrok i rzeczywiście poczęły się zamykać. Byłem w panice, nie wiedziałem co zrobić, ale to tylko podpowiadał mi mózg. Serce było zdecydowane. W ostatniej chwili wystawiłem rękę, przez co drzwi rozsunęły się.
- Pan się zdecydować wcześniej nie umie? - usłyszałem z ust kobiety, ale nawet się nie odwróciłem.
Od razu skręciłem w lewo, a moje ręce automatycznie zaczęły drżeć. Podświadomie coś kazało wysiąść mi na tym piętrze, ponieważ tutaj była ona. Tęskniłem za nią cholernie i nie mogłem powstrzymać się, by tak po prostu obojętnie przejść obok niej. Przyśpieszyłem kroku i pozwoliłem sobie na smutek, którego nie chciałem ukrywać już wewnątrz siebie. Spuściłem głowę i głęboko nabrałem powietrza. Gdy zbliżyłem się do jej sali, uniosłem wzrok i zobaczyłem, że moja mała leży na boku. Przestraszyłem się i pchnąłem drzwi.
- Co się stało, księżniczko? - powiedziałem sam do siebie.
Nagle Caroline odwróciła się przodem do mnie, a mnie aż zakuło w środku. Czułem się, jakby mój świat przewrócił się do góry nogami. Ona oddychała, ona się ruszała, patrzyła na mnie. Motylki w brzuchu to mało powiedziane, by określić uczucie, które w tym momencie we mnie panowało. Nogi miałem jak z waty. Zrobiłem krok w przód, dzieliło nas około 4 metrów. Zupełnie się tego nie spodziewałem, nie wiedziałem co mam zrobić, co powiedzieć. Jakby objął mnie paraliż.
- Caroline, kochanie, obudziłaś się..
Ponownie zrobiłem krok w przód i kolejny.. Stałem już praktycznie przy jej łóżku. Dziewczyna patrzyła na mnie pustym wzrokiem i trzymając kołdrę w swoim małych nadgarstkach, podciągnęła ją pod samą brodę. Na jej twarzy nadal były widoczne liczne siniaki, zadrapania i rany. Byłem zaskoczony taką reakcją. Zachowywała się, jakby się bała, jakbym był dla niej kimś zupełnie obcym. Patrzyłem swoimi oczami, które były zaszklone w jej duże, jakby odmienione, a jednak wciąż te same. Byłem zdezorientowany. Moje serce radowało się, że moja mała się obudziła, że jak widać jej stan jest stabilny. W mojej głowie od razu zrodziła się myśl, że wszystko się ułoży, że ona za kilka dni wydobrzeje, że jej ciało będzie wyleczone. Czułem, jakbym po raz kolejny na nowo się w niej zakochał.
- Proszę stąd wyjść. - szepnęła, patrząc na mnie z przerażeniem, wstydem i zakłopotaniem.
Po tych słowach, wszystko się zatrzymało. Moje oczy stały się dwukrotnie większe, a serce chciało wyskoczyć. Dlaczego wracała się do mnie w bezosobowej, oficjalnej formie? Dlaczego zakrywała się przede mną, dlaczego patrzyła, jakby nie wiedziała kim jestem? Nie byłem w stanie powstrzymać łez.
_______________________________
I CO TERAZ?!
wkraczamy w najbardziej zaskakująca chyba część :D
wkraczamy w najbardziej zaskakująca chyba część :D
Ekhem, chciałam powiedzieć, że wiem, że te kilkanaście komentarzy napisała jedna osoba, ponieważ były napisane wszystkie praktycznie o tej samej godzinie, z różnicą minuty co kilka. Czuje się strasznie. Nie chce mi się już w ogóle czytać prawie tych komentarzy, nie ubliżając tym, którzy naprawdę mnie wspierają.
Nie wiem czemu tak traktujecie mnie. Tak trudno napisać swoją opinię nawet w dwóch/trzech zdaniach? SUPER -.-
nawet nie proszę o komentarze
Twoje opowiadanie jest niesamowite :D PIsz dalej i się niczym nie przejmuj :D ;3 Życzę weny ^^
OdpowiedzUsuńDruga!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc i ja sama poczułam się dziwnie, gdy zobaczyłam te komentarze, a raczej pojedyncze słowa ostatnio. Ktoś myślał pewnie, że zrobi tym przyjemność, a autor czuje się, widząc to, wręcz odwrotnie. Bo co to da, że jedna osoba doda 20 komentarzy liczących jedno słowo? To tak jakbyś sama sobie je mogła opublikować, aż brak mi słów na to... Bo komuś zachciało się szybciej rozdziału, pff.
UsuńRozdział niesamowity jak zwykle, kochana! Chociaż tak sobie już ostatnio myślałam, że Caroline pewnie straci pamięć albo wpadnie w śpiączkę. Mimo wszystko to chyba najlepsza opcja jaką mogłaś wybrać <3 Początek za to był okropny! Straszny oczywiście pod względem sytuacji Justina. Ehh co on biedny teraz zrobi? :( Czekam z niecierpliwością na kolejny!
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńO rany! Mam tylko nadzieję że nie straciła pamięci... Super rozdział i czekam na następny. :)
OdpowiedzUsuńGE-NIA-LNY♡ Jejku....Car straciła pamięć :0 No nieee...
OdpowiedzUsuńKocham to ff *.* Nie mogę się doczekać następnego :D
Omg co? Ona go nie chce?! @arianatorka
OdpowiedzUsuńMatko! Jak można się tak zachować. Czy ta osoba nie ma w ogóle poczuciu wstydu?
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału. Cudowny. Coś myślałam, że Caroline może stracić pamięć, ale nie chciałam dopuścić tego do świadomości. Mam nadzieje, że Justin się nią zaopiekuje.
Uu sie dzieje, czekam na następny
OdpowiedzUsuńNo nie mówcie że ona straciła pamięć. No to się dzieje..
OdpowiedzUsuńNie przejmuj sie hejtami piszesz wspaniałe opowiadanie i nie zapominaj o tym .Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńWspaniały!
OdpowiedzUsuńświetny rozdział!
OdpowiedzUsuńpisz szybciutko nowy bo oszaleje! :)
kocham to :)
http://art-of-killing.blogspot.com/
Super rozdział 😉
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział !! Nie mogę się doczekać już kolejnego !! <33
OdpowiedzUsuń@olusia5692
Super rozdzial! Z niecierpliwoscia czekam nn:** nie przejmuj sie niczym jestes swietna !
OdpowiedzUsuńWspaniały <3
OdpowiedzUsuńTak się wciągnęłam w to opowiadanie, że nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do tego rozdziału :D Niesamowite opowiadanie! Mam nadzieję, że Caroline wroci pamięć i oczywiście oby Justin jej nie zostawił :c Biedny maluszek.. mam nadzieje, że wszystko sie ułoży; c! czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ♥
OdpowiedzUsuńWow, mega nie mogę się doczekać kiedy wątek z końca rozdziału się rozkreci! Nie spodziewałam się czegoś takiego. Jak mu się wali, to wszystko na raz...
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej:D
OdpowiedzUsuńwoooah, mam nadzieję że nie straciła pamięci..fantastyczny rozdział !
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Cuuuudewne to mis:* ale sie wyrabia no no az czekam z niecierpliwoscia na kolejny ciekawe jak bedzie to dalej @nxd69
OdpowiedzUsuń