15.07.2015

[2] Eight.

OSTATNIO:
"Nie mogłem dać niczego po sobie poznać. Uśmiechnąłem się więc szeroko, ukazując białe zęby i zatrzymałem się metr od niej, widząc, że ten palant trzyma dłoń na jej ramieniu, śmiejąc się.
- Cóż za miłe spotkanie. - powiedziałem, na co oboje zwrócili się w moją stronę."



Justin:
      Caroline wpatrywała się we mnie z niemałą intensywnością. Zaniemówiła, ponieważ niejednokrotnie rozchylała usta, by coś powiedzieć, jednak zaraz rezygnowała i ponownie to samo. Czyżby się zestresowała? Dlaczego? Onieśmielałem ją? 
- Justin, cześć, my właśnie..
- Nie pytałem o to, skarbie. - włączył się mój tryb cwaniaka. 
       Tak się działo, gdy kompletnie nie wiedziałem co powinienem w danej sytuacji zrobić, jak się zachować. Nie chciałem dać po sobie niczego poznać, żadnej emocji. Moim celem było to, bym wyszedł na zupełnie obojętnego i neutralnego, a jednocześnie pewnego siebie. Byłem w tym doskonały, lata praktyki. 
- Znam skądś pana. - powiedziałem, łapiąc się za brodę. Promienie słoneczne odbiły się od mojego złotego zegarka. - A no tak, pamiętam. Chace Norbley, wyrzuciłem Cię za krętactwo. - zaśmiałem się pod nosem i przestałem zwracać się do niego na pan.
      Nie wiem dlaczego to powiedziałem. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że znów namieszam w życiu Caroline i przysporzę jej problemów, ale wolałem zrobić to teraz, niż później, gdy byłoby już za późno. Trudno odratować dobre imię firmy, gdy któryś z twoich zaufanych pracowników z wyższych stanowisk robi przekręty i kradnie pieniądze klientów, oszukując ich, z korzyścią tylko dla siebie.
     Spojrzałem na brunetkę, która była totalnie zmieszana i zaskoczona. Ponownie nie wiedziała co ma powiedzieć. Ślepo wpatrywała się w tego palanta.
- To niedorzeczne! Co pan wygaduje?! - uniósł się i zacisnął szczękę.
- Nie udawaj, Chace. Jesteś śmieszny. - przeczesałem dłonią włosy. - Caroline, chcesz dowodów? 
- Mścisz się na niej, bo cię rzuciła, co? - usłyszałem, na co ciśnienie w moich żyłach podniosło się do maximum. 
      Bałem się, że nie zapanuję nad sobą i zrobię jakąś głupotę. Większość mężczyzn staje się agresywnymi, jeśli urazi się ich ego i honor. Zacisnąłem pięści, a następnie po chwili rozprostowałem palce, którymi chwyciłem za kołnierzyk koszuli tego sukinsyna. Oddychałem ciężko, głęboko i głośno. Nasze twarze znalazły się w odległości kilku centymetrów. Jego oczy zlewały mi się w jedno, miałem ochotę go udusić. Skąd wiedział, że ona mnie rzuciła, skoro tak nie było?
- Puść go, Justin! Natychmiast go puść! - poczułem jej dłonie na swoich barkach. 
       Wiedziałem, że muszę zastopować. Nie mogę się zapomnieć. Puściłem go, odpychając tym samym od siebie. Zatoczył się i poprawił koszulę.
- Zacznij czytać inne gazety, albo znajdź lepszego informatora, sukinsynie. - splunąłem tuż obok jego stopy.
      Zaśmiał się pod nosem i zwrócił się w kierunku Caroline, ocierając wierzchem dłoni swój policzek. Byłem pewien, że oleje mnie, bo nie chce robić sobie kłopotu, z czym do ludzi?
- Odwieźć cię?
- Nie! Dajcie mi spokój, mam dość wszystkiego! - spięła swoje ciało i ruszyła w odwrotnym kierunku, zostawiając nas w tyle. 
      Objąłem ją całą wzrokiem, uznając, że ma świetny tyłek. Szkoda, że nie pamięta co z nim wyprawiałem. Uśmiechnąłem się w duchu, a potem i na zewnątrz, pokazując temu dupkowi, że z niego kpię. Niemal od razu odszedł w przeciwną stronę co Caroline. Nie zastanawiając się dłużej, ruszyłem za nią, wyjmując telefon z kieszeni. Wybrałem numer Michaela i przyśpieszyłem kroku idąc skrajnym prawym pasem jezdni. Zauważyłem jej białego mercedesa kilka metrów przede mną, jak szukała kluczyków w torebce, więc podbiegłem i położyłem dłoń na złączeniu drzwi z dachem, by nie mogła ich otworzyć. Spojrzała w górę, orientując się, kto nie daje jej wsiąść. W tym samym momencie usłyszałem głos po drugiej stronie, w głośniku.
- Michael, podjedź po mnie pod hotel "Beverly Hills" za 15 minut. 
      Rozłączyłem się, wsuwając BlackBerry do tylnej kieszeni spodni.
- Przyjmując tak silne leki, nie powinna panienka prowadzić auta, przy dodatkowej adrenalinie i wysokim poziomie złości. - puściłem jej oczko. - Mogę kluczyki? 
      Dziewczyna niechętnie przekazała mi kluczyki do samochodu z nadąsaną miną i obeszła auto, by usiąść na fotelu pasażera. Po chwili już włączyłem się do ruchu. Przyznam, że wygodny był ten jej samochód, ale jak na najnowszy model Mercedesa, to wciąż było dla mnie za mało. Nie moja wina, że byłem zakochany we wszystkich beemkach. 
- Jesteś totalnie popaprany. - pękła.
- Nie raz to od ciebie słyszałem, więc nie zaskoczyłaś mnie, mała. 



Caroline: 
      Mimo wszystkiego co łączyło mnie kiedyś z Justinem, krępowałam się przy nim. Tak cholernie mnie onieśmielał. To jak wyglądał, jak się prezentował, a nawet odzywał. Wszystko było tak cholernie perfekcyjne. Nie potrafiłam w ogóle się skupić.
     Gdy wreszcie wróciła mi zdolność w miarę normalnego myślenia, zaczęłam się zastanawiać czy Justin wymyślił sobie tą złą opinię Chace'a czy faktycznie tak było. W sumie powód miał. Może chciał się odegrać na mnie, że go odrzuciłam? Cholera! Nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć! Wolałabym już żyć w nieświadomości, nawet jeśli to była prawda. 
      Droga mijała nam w milczeniu, prócz chwili, gdzie go wyzwałam. Nie mogłam wytrzymać tego napięcia. On chciał go pobić! Agresja aż z niego kipiała. Justin Bieber. Dlaczego właściwie zgodziłam się, by prowadził mój samochód?!
- Co tam sobie o mnie myślisz? - zbił mnie z tropu i wybił z transu. 
- Nie myślę o tobie. - rzuciłam krótko.
- Oczywiście, że myślisz. - zaśmiał się. - Kogo chcesz oszukać? Mnie czy samą siebie?
      Dlaczego on to robił? Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Byłam totalnie zakłopotana. Pragnęłam, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Odciąć się od wszystkiego i mieć chwilę spokoju, moment dla siebie.
- Nerwowo trzęsiesz nogami, plączesz palce, przygryzasz wargę. - zaczął wymieniać. - To cholernie słodkie i jednocześnie seksowne, że tak się mnie wstydzisz. 
- Natychmiast przestań się odzywać! 
       Justin uniósł dłonie w geście uspokojenia, chwilowo puszczając kierownicę. Chwilę po, Justin zajechał pod hotel. Oboje wysiedliśmy z auta, kluczyki zostały przez niego przekazane boyowi, który odprowadził mojego Mercedesa do podziemnego garażu, dla mieszkańców hotelu. Mężczyzna dorównał mi kroku i zatrzymał przed samymi drzwiami wejściowymi, kładąc dłoń na mojej, ponownie uniemożliwiając mi otworzenie.
- Nie...?
- Dziękuję, że mnie odwiozłeś i przy okazji spieprzyłeś mi dzień, gdy chciałam zacząć od nowa pracę w mojej własnej firmie! - przerwałam mu bez żadnego poczucia winy.
- On nie jest dla ciebie, mówiłem prawdę i mogę to udowodnić. 
- A kto jest dla mnie, huh? - byłam naprawdę nieźle poirytowana jego osobą. 
- Caroline, to nie tak.
- A jak?! - podniosłam głos. - Nie chcę cię w moim życiu, które próbuje na nowo ułożyć. 
        Dlaczego to powiedziałam? Przecież wcale tak nie myślałam. Byłam tak cholernie wściekła, że nie kontrolowałam tego wszystkiego. W sumie nie znałam Justina. Nie pamiętałam żadnej naszej wspólnej chwili, żadnego momentu. Nie wiedziałam, jak ten człowiek zwykł mnie traktować, jaki ma charakter, najważniejsze dla mnie cechy. Nie wiedziałam nic. Czułam, że w moich oczach wzbierają się łzy, więc zacisnęłam mocno wargi w jedną, cienką, prostą linię.
- Nie chcesz mnie w swoim życiu, tak? - powtórzył moje słowa i schował jedna dłoń do kieszeni, następnie przeniósł na mnie swoje spojrzenie. - Ostatnio chyba prosiłaś mnie, bym z tobą rozmawiał, bo jestem jedynym pewnym źródłem informacji, że zapewne znałem cię najlepiej.
- Źle zrozumiałeś. - ucięłam krótko. 
- Doprawdy? - zaśmiał się, przeczesując swoją idealnie ułożoną grzywkę. 
- Justin, ty nie wiesz jak to jest, gdy..
- Starczy. - wszedł mi w słowo. - Masz rację, sama musisz do wszystkiego dojść. Gwarantuję, że więcej nie stanę ci na drodze. - uśmiech zniknął z jego twarzy.
      Dlaczego zrobiło mi się smutno? Poczułam w środku coś jak zawód czy pustkę, jakbym wcale nie chciała, żeby on znikał. Z drugiej strony nie chciałam go ranić samą sobą, swoim zachowaniem i tym, jak na nowo próbuje sobie wszystko poukładać. Nie było u mnie dla niego miejsca, a w jego życiu nie było miejsca dla mnie. Trzeba było w końcu się z tym pogodzić. Po prostu nasze drogi się rozeszły.
- Masz dziecko, zajmij się nim.
- Całe szczęście, że Jaxon jest ze mną, bo gdyby nie on.. To wszystko co mi robisz, sprawiłoby, że bym zniknął. 
       Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, a gdy spojrzałam w jego oczy, te słowa coraz głośniej zaczęły huczeć w mojej głowie. " To wszystko co mi robisz..". Nie byłam w stanie dłużej tam stać. Mocno pociągnęłam za drzwi, które po chwili zostawiłam daleko za sobą, wsiadając do windy. 
     Dość szybko znalazłam się w swoim apartamencie i niemal od razu popędziłam do okna w swojej sypialni, skąd był widok na miejsce, gdzie przed chwilą stałam z Justinem. Cały podjazd i wejście do hotelu. Zauważyłam, że opiera się o jedną z kolumn. Jego śnieżnobiała koszula wyróżniała się na tle innych bieli, które były już wyblakłe. Był niesamowicie przystojny i każda kobieta, która przechodziła obok niego, po chwili odwracała się, by ponownie na niego spojrzeć. Łapiąc się na tym, że wpatruje się w niego jak w obrazek, potrząsnęłam głową, a w tym samym momencie pod hotel podjechało duże, czarne BMW. Wsiadł do niego Justin i natychmiast auto odjechało.
      Usiadłam na parapecie okna, opierając się plecami o ścianę. Podciągnęłam kolana pod brodę i ułożyłam na nich głowę. Przymknęłam oczy i zaczęłam się zastanawiać czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczę. 
     Chcąc nie chcąc, zauważyłam wystający spod małego materacyka, leżącego na parapecie skrawek jakiegoś papieru. Po wyciągnięciu, okazało się to być zdjęciem, a to co na nim widniało sprawiło, że mój oddech na chwilę się zatrzymał. 
     Ja. Justin. Całujemy się. On trzymający mnie w górze za pośladki. Zachód słońca. A najgorszy był podpis z tyłu, pochyłą, ale dokładną czcionką.

" Kocham Cię Caroline, dziękuję za najpiękniejszy dzień mojego życia.
Justin."  



 __________ ~*~ __________
KOMENTUJCIE 

 NOWE FF "PURSUER" już na wattpad!
Czytajcie i oceniajcie!


https://www.wattpad.com/story/45347894-pursuer


27 komentarzy:

  1. O mój Boże! Popłakałam się na końcu! Czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze ja chce żeby ona jakoś dała mu szanse żeby pomógł jej sobie przypomnieć :/ uwielbiam twoje opowiadanie, styl pisania i czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <3 Mam nadzieję, że Caroline zrozumie, że odtrącając Jusa go rani.Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No i popłakałam się. No niech oni w końcu zaczną normalnie rozmawiać :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczne <3
    Czy ona teraz będzie chciała się z nim spotkać?
    A może teraz on ją odtrąci?

    OdpowiedzUsuń
  6. niech sie juz wszystko ułoży :(

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział mam nadzieje ,że ona odzyska tą pamięć bo juz mnie tym wkurwia :)
    @SwaglandJB

    OdpowiedzUsuń
  8. Mega kocham !! Czekam na nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski rozdział!
    Dlaczego oni nie rzmawiają jak przed tem? Wszystko przez ten cholerny wypadek. Czekam na następny @arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak bardzo mi go szkoda... Mam nadzieję, że to potrwa nie długo i szybko do siebie wrócą Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  11. Płacze, wspaniały rozdział

    OdpowiedzUsuń
  12. Caroline działa mi na nerwy.. Ja wiem że jest nadal w szoku ale ona od dawna nie wie czego chce

    OdpowiedzUsuń
  13. Omg *-* ta koncowka to cuuudo *______* nich to sie juz wszystko ulozy bo szkoda ze cierpia oboje przez to,czekam na kolejny z niecierpliwoscia i mam nadzieje ze bedzie szybko :) @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  14. no co ta kretynka odpierdala, ja nie wierzę XD

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja piernicze! Co ta Caroline odwala no!!! Kurwa, oni muszą być razem do cholery,a ona musi odzyskać pamjęć. Błagam cie no!!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku...oni musza byc razem :-( czekam :***

    OdpowiedzUsuń
  17. genialne! brak mi tchu! :o
    niesamowite
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. co ta Caroline zrobiła ?! nie wierzę...ale poza tym rozdział genialny!
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  19. {SPAM}
    Muszę uciekać!
    Choć wiem, że zbudzę się kolejnego dnia.
    Nie powinnaś tego robić, wiesz?
    Przepraszam, czy to Cię boli?
    Jesteś częścią mojej kolekcji.
    Sprawdź mnie.
    To będzie nasza słodka tajemnica.
    On zniknie jak noc, wiem to.
    Odwracam głowę, by nie patrzeć na jego ciało bez perspektyw.
    Ile jeszcze będę musieć uciekać?
    Nie zmieni się nic? Weź się w garść!
    http://youre-never-mrong.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy kolejny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie chcę być wredna, ale muszę. Dziwisz się że ilość komentarzy się zmniejsza i wgl, ale mn wgl to nie dziwi.Przeczytałam całe twoje ff dziś i muszę to powiedzieć wprost, spierdoliłaś po całości. Piszesz tak, jakbyś sama nie wiedziała, co było w poprzednim rozdziale. Prawdziwa abstrakcja.
    Styl pisana masz naprawdę dobry, ale pisząc nowe ff pamiętaj, aby wracać do poprzednich rozdziałów, bo w tym ff dużo rzeczy się ze sobą nie pokrywa. W jednym rozdziale jest tak, a w następnym inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żeby coś, próbuje tylko pomóc, bo pomysł był świetny, fabuła mało orginalna, ale dobra i miało w sobie to coś. Tylko niestety nie zostało to dopracowane.

      Usuń
  22. Proszę o zmianę linku do spisu z tego http://spis-ff-sylwkaw.blogspot.com/ na ten

    http://spisffzidolami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń